Justyna Macur: Jakie miejsce zajmuje psychologia w Twoim sporcie?
Bartek Batra: Zajmuje drugie miejsce, zaraz po treningu fizycznym, ale w dniu walki przesuwa się na pierwsze. Okres kiedy przygotowujesz się do walki jest ważny, i tu stawiałbym na trening fizyczny i techniczny, prowadząc go mądrze i korzystając z nowoczesnych rozwiązań. Z kolei w dniu startu liczy się już tylko psychologia.
JM: Co spowodowało, że otworzyłeś się na przygodę z psychologią wyczynu?
BB: Szukałem bodźca, chociaż przychodząc na pierwsze spotkanie, tak naprawdę myślałem, że nic nowego mi nie powiesz. Pojawiłem się w stanie depresyjnym, bo przegrałem trzy walki i byłem załamany. Z perspektywy czasu wiem, że trafiłem do ciebie za późno. Kurczę.. (chwila ciszy). Zawodnik powinien zgłaszać się do ciebie wtedy kiedy wygrywa, a nie kiedy jest w kryzysie.
JM: Dlaczego?
BB: To ważne, co motywuje ciebie do walki, dlatego zapytaj sam siebie, czy codzienna rutyna ciebie nakręca. Najgorzej jest, jak nie chce ci się wygrać tej walki. Z jakiegoś konkretnego powodu trudno jest też walczyć w ostatnich miesiącach trwania kariery sportowej. Świadomość tego procesu jest ważna. Odpowiedź jest jedna – to proces ma cię motywować, a nie efekt.
JM: Pomimo tego, dały Tobie coś nasze spotkania?
BB: Pracując z tobą odniosłem wrażenie, że te wszystkie kwestie psychologiczne przybliżyłaś mi na nowo, pomimo że byłem dinozaurem (śmiech). Rozkładaliśmy mój proces myślowy na czynniki pierwsze i mogłem te moje myślenie zrozumieć jeszcze raz, świadomie. Było mi trudno, by znowu zacząć skupiać się na zadaniu, ale ze spotkania na spotkanie umacniałem się w tym, chciałem wrócić i wierzyłem w to. Szkoda, że nie zdążyłem nauczyć się autohipnozy, ale najpierw musieliśmy wyjść z depresji i zawodowego wypalenia. Pamiętam, jak wtedy, na samą myśl o walce, tak naprawdę już chciałem ją kończyć. Dzisiaj mam tak, że za tym zatęskniłem, a fizycznie czuję się rewelacyjnie. Poza tym, cieszy mnie trenowanie innych. Wykorzystuję do tego swoje doświadczenie oraz wskazówki mentorów, których spotkałem na swojej drodze, w tym ciebie. Ja byłem pitbullem, a swoich zawodników chcę uczyć czegoś innego.
JM: Co chcesz zatem im przekazać?
BB: Róbcie to zgodnie z filozofią sztuki walki, promujcie umiar, mądrość i siłę. Uczcie się wychodzić do swoich walk zahipnotyzowani. Wola walki musi być wewnętrzna i widoczna, coś z pitbulla trzeba wziąć, chociażby dlatego, że jest ona oceniana przez sędziów w trakcie rywalizacji. Ale nie musisz być chuliganem, by walczyć. Mamy nowe pokolenie zawodników, wychowywanych zupełnie w innych czasach, z dostępem do nowoczesnego sprzętu, którzy mogą to robić po prostu profesjonalnie. Co się za tym kryje? Dbanie o dietę, przygotowanie fizyczne, techniczne i mentalne. Jasne, że streetfight pomaga, ale skupiłbym się raczej na połączeniu ze sobą dwóch sił tzn. z jednej strony korzystam z profesjonalnego sprzętu, a z drugiej – świadomie pracuję nad sobą.
JM: Ale zdążyłeś doświadczyć całej tej otoczki związanej z treningiem mentalnym?
BB: To regularne spotkania ze specjalistą. Powodowały, że zacząłem uświadamiać sobie wiele rzeczy. Analizowałem na nowo swoje błędy i walki. Wywnioskowałem, że kluczowe jest nastawienie i koncentracja. Zdecydowanie pomaga skupianie się na jednym, na sobie i na zadaniu. Psychologia to też dobry narożnik i poczucie skuteczności wyrobione na treningach i camp’ach. To było zawsze dla mnie ważne.
JM: Dostrzegam w Tobie przemianę..
BB: Tak, teraz jestem inny. Byłem uczony, żeby się nie otwierać, a dzisiaj rozmawiam otwarcie. Zmieniłem myślenie i puszczam rzeczy, na które nie mam wpływu. Przestałem się przejmować i czerpię z życia. Jestem odporniejszy, zacząłem żyć świadomie i odważnie. Zobacz, ja cały czas się uśmiecham. Jestem szczęśliwy i spełniony. Skupiam się na tym, co jest teraz i doceniam to, co mam. Pozbyłem się kompleksów, bo doceniłem siebie. Chcę być najlepszą wersją siebie dla swojej córki.
JM: Dziękuję za rozmowę.