Psychologia wyczynu w praktyce - pytania i odpowiedzi.
1. Czym jest psychologia wyczynu?
Osobiście widzę konieczność aktualizacji podejścia do psychologii w polskim wyczynie. Psychologia w sporcie nie może być tylko koncentracją na oddechu, radzeniem sobie ze stresem, presją i depresją. Zmian wymaga nie tylko mindset sportowców, ale ich rodziców, opiekunów i trenerów. Należy otworzyć oczy i zacząć odkrywać oraz stosować nowe nazewnictwo, metodyki i rozwiązania. Według mnie psychologia sportu skupia się głównie nad wypracowaniem u zawodnika postawy radzenia sobie ze stresem i presją poprzez relaksację czy techniki oddechowe. To słuszne podejście, jednak moje doświadczenia pokazały, że metody te nie są wystarczające dla wyczynowców. Kilkuletnie poszukiwania oraz szkolenia zaprowadziły mnie do obszarów związanych z hipnozą (naturalnym pogłębionym stanem koncentracji występującym u ludzi często podczas dnia), którą ostatecznie włączyłam do swojej metodyki, a nowe podejście nazwałam psychologią wyczynu. Wprowadziłam trening autohipnozy, jednocześnie zderzając się z rzeczywistością, jak mało polski sport wie na temat procesów myślowych, odpowiedzialnych za pojawianie się stanu głębokiej koncentracji, który to gwarantuje wysoką wydajność sportowca. Liczne badania potwierdzają, że człowiek znajdujący się w stanie głębokiej koncentracji (hipnozie, transie, flow), jest po prostu efektywny. Dzisiaj uważam, że w sporcie wyczynowym chodzi o to, by działać w transie świadomie, a umiejętność autohipnozy traktuję jako jeden z kluczowych elementów, umożliwiających sportowcowi funkcjonowanie na wysokiej wydajności na danych zawodach.
2. Czego uczą się zawodnicy w gabinecie?
Uczę swoich sportowców autohipnozy tj. umiejętności bycia, zarówno hipnotyzerem, jak i osobą hipnotyzowaną w jednym. W procesie tym doświadczają, jak koncentrować swoje myśli oraz jakich sugestii używać, by wejść w trans. Wcześniej, wspólnie z zawodnikiem ustalamy, co ma znajdować się w jego punkcie skupienia uwagi, a co jest nieistotne dla jego zadania, czynności i całego działania. Przykładowo sportowiec dowiaduje się, dlaczego sugestia „dam radę” nie zapewnia wysokiej wydajności, albo ćwiczy co robić z myślami niechcianymi w trakcie zadania.
3. Komunikat w stylu Nie myśl, po prostu zrób swoje, nie zawsze zadziała?
Nie da się nie myśleć, zwłaszcza, kiedy nam zależy (rozwiązaniem nie jest też, żeby nam nie zależało), bowiem w punkcie skupienia uwagi zawsze są jakieś myśli. Najlepszą strategią jest przyjrzenie się własnym sugestiom, przekonaniom, myślom, które wpływają na nasze działanie, zwłaszcza tym nieuświadomionym. Uważam, że zwiększanie świadomości w tym zakresie oraz ustalanie, jakie myśli, sugestie czy przekonania mają znajdować się we wspomnianym punkcie, jest moim wiodącym zadaniem w pracy z zawodnikiem. Następnie wypracowane tzw. indukcje hipnotyczne (słowa i czynności wzbudzające stan pogłębionej koncentracji) zawodnik wdraża w praktykę, zaczynając od działania w warunkach treningowych. Nie jest to łatwe zadanie, czasem nawet długotrwałe, ale z drugiej strony nie robimy przecież łatwych rzeczy.
4. Dla kogo jest przeznaczony taki trening mentalny?
Myślę, że jest on przede wszystkim dla ludzi otwartych i zaangażowanych w swój rozwój, nie tylko ten sportowy. Uważam, że taki trening jest dla ludzi, którzy zaufali tej metodzie. Bardzo często polecam tutaj literaturę potwierdzającą efektywność metody, ale przede wszystkim wykonujemy ćwiczenia, które naocznie pokazują sportowcowi wartość proponowanych przeze mnie rozwiązań i technik. W kwestii zaangażowania sprawa wydaje się oczywista – im bardziej jesteś pracowity i konsekwentny, tym bardziej taki trening jest dla Ciebie.
5. Jak wygląda praca mentalna w praktyce?
Przede wszystkim spotykamy się w gabinecie, przynajmniej dwa razy w miesiącu. Dodam, że nie uznaję spotkań w trybie on-line. Spotkanie, które odbywa się w gabinecie oraz trwa 1,5 godziny, nie jest przypadkowym rozwiązaniem. W mojej opinii, tylko w takim trybie pracy, zawodnik nabywa kluczowych umiejętności, takich jak myślenie analityczne, transowe i medytacyjne. Trochę inaczej pracuje się w okresie przygotowawczym, a inaczej – w startowym. W okresie przygotowawczym przerabiamy treści szkoleniowe, związane z budowaniem nowych przekonań i sugestii. W okresie startowym natomiast, uczę rozgrywania zawodów w szatni, analizy startów i wdrażania kolejnych rozwiązań.
6. Co jak w trakcie takiej współpracy pojawiają się trudności zawodnika, nie związane bezpośrednio ze sportem?
To, że skupiam się na nauce autohipnozy w trakcie naszych spotkań, wcale nie oznacza, że nie interesują mnie kwestie pozasportowe zawodnika. Wręcz przeciwnie. Mam taką zasadę, że najpierw przychodzi do mnie człowiek, a potem sportowiec. Zresztą sami zawodnicy podkreślają to, jak nasza praca w gabinecie pozytywnie wpłynęła na inne aspekty ich życia. W przypadku pojawienia się istotnych problemów natury klinicznej, diagnozuję i podejmuję decyzję, kto je rozwiąże, ja czy inny specjalista.
7. Czy osoby, które trenują amatorsko mogą również skorzystać z treningu mentalnego? Od czego mogliby zacząć?
Jeżeli chodzi o mnie, podejmuję współpracę z osobami, które regularnie trenują i startują, jednocześnie chcące w tym procesie się rozwijać. Osobiście nie dzielę swoich klientów na amatorów i zawodowców. Jeżeli czytasz ten wywiad to prawdopodobnie zastanawiasz się nad wprowadzeniem takiej jednostki treningowej. Jeśli chcemy zacząć biegać to szukamy trenera, który nas tego nauczy i dlatego dostrzegam tutaj analogię. Trener mentalny pokieruje procesem odpowiedzialnym za nabywanie umiejętności, w tym przypadku, tych psychologicznych. Ważne jest też, aby odpowiedzieć sobie na kilka pytań, które być może ułatwią podjęcie decyzji rozpoczęcia takiego treningu. Czym żyję zanim wystartuję? Jakie mam nastawianie do swoich zawodów? Jestem zawodnikiem, który skupia się na wygranej czy na wysokiej wydajności? Czy potrafię działać pod presją? Czy dostrzegam sens stosowanych w sporcie rozwiązań i technik mentalnych? Czy wiem, co wpływa na moją wydajność?
8. Czy w tej pracy pojawiają się takie wyzwania, które są powtarzalne wśród sportowców różnych dyscyplin?
To, co obserwuję najczęściej u wszystkich sportowców, to ich nadmierne myślenie wynikowe, a zatem skupiające się wokół osiągania jakiegoś rezultatu (bądź obawy, że go nie osiągną). To bardzo niekorzystny sposób myślenia, bowiem ego przywiązane do wyniku, w większości sytuacji, rozpala proces wątpliwości i lęku. Ostatnio na swoim blogu napisałam, że polski sport ma przestać mówić sportowcom, że mają wygrywać, a zamiast tego powinien zacząć uczyć się mistrzowskiego myślenia. Nauka mistrzowskiego myślenia, polega na uczeniu się sprawowania kontroli nad tym, co i jak myślisz, a intencjonalne myśli są podstawą myślenia o wysokiej wydajności. Istotne jest zatem to, jak nazywamy i jak postrzegamy start, który nas czeka, jak myślimy o sobie, czy też jak podchodzimy do wyzwań, swoich błędów czy sukcesów.
Natalia Dominiak: celem były Igrzyska, a pokochałam pięciobój.
Justyna Macur: Jakimi słowami opisałabyś pracę mentalną, którą wykonałyśmy w tym sezonie?
Natalia Dominiak: Na pewno wyszłam ze sporego „bagna”, to znaczy z osoby, która była ukierunkowana tylko na zdobycie kwalifikacji do Paryża oraz zakończenia kariery od razu po Igrzyskach. Przeobraziłam się do zawodniczki, która na nowo pokochała to co robi, a co ważniejsze, zawodniczki, która zobaczyła siebie w perspektywie kolejnych lat nadal kontynuującą karierę sportową. Cały ten sezon był tym najcięższym, a zdobycie kwalifikacji do Paryża upatruję głównie w systematycznej i wymagającej pracy mentalnej. Jasne, że pracowałam też na to fizycznie, ale siedząc teraz na kanapie, cały mój sukces zawdzięczam temu, że się zmieniłam.
Twoja przemiana powoduje też, że przygotowujesz się do startu na Igrzyskach w taki sposób, a nie inny..
Kontekst przygotowań do Igrzysk był dla mnie bardzo trudny, bo zmagałam się z kontuzją, jednocześnie biorąc udział w licznych Pucharach Świata, gdyż liczył się każdy punkt rankingowy, by móc pojawić się w Paryżu. Jednak, ze startu na start, było coraz lepiej, zarówno fizycznie, jak i mentalnie. Na każdy start miałam konkretny plan. Byłam świadoma tego, co robię i jak chcę to wykonać. Popełniałam też błędy, ale na kolejnych zawodach wiedziałem już czego nie robić. Do wszystkich swoich startów uczyłam się podchodzić zadaniowo, a na każdą konkurencję ustalałam założenia, co chcę zrobić i jak. Tak samo postępowałam w Paryżu. Cieszę się, że tak do tego podeszłam i jestem dumna ze swojej postawy, zwłaszcza, że był to dla mnie najtrudniejszy sezon w całej mojej karierze sportowej.
Twoje pierwsze, szybkie skojarzenia, kiedy słyszysz trening mentalny..
Rozwój osobisty, świadomość, systematyczność, dobre samopoczucie.
Największa korzyść, którą dała Tobie praca nad sobą to..
Zdecydowanie wróciła mi radość z trenowania i startowania oraz pewność siebie, którą na jakiś czas straciłam. To właśnie podczas spotkań wróciła wiara w siebie oraz w to co robię. Stałam się otwarta, a przede wszystkim wyrozumiała dla siebie. Mogę powiedzieć, że polubiłam siebie na nowo. W trakcie jednego wywiadu przed Igrzyskami powiedziałam dziennikarzowi, że „kocham pięciobój”. Złapałam się na własnych słowach. Dzisiaj jestem szczęśliwa i wierzę w to, co robię.
Co było najtrudniejsze dla Ciebie w tych spotkaniach?
Na początku wszystko było dla mnie nowe i trudne, kiedy na spotkaniach słuchałam o kolejnych nieznanych mi pojęciach i rozwiązaniach. Wszystko na początku brzmiało dla mnie bardzo abstrakcyjnie i ciężko było mi to pojąć, a co dopiero zastosować w praktyce. Chyba najtrudniejsze było dla mnie zrozumienie zagadnień związanych z budowaniem nastawienia w szatni. Nie poddałam się, a między startami jeździłam na zajęcia, konsekwentnie zdobywając nową wiedzę. Następnie zaczęłam wdrażać nowe rozwiązania, czasem – może to dziwnie zabrzmi - nie będąc do końca świadoma, że zastosowałam daną technikę na zawodach. W gabinecie często odbywały się analizy moich startów. Dzięki nim doznawałam olśnienia, to znaczy uświadamiałam sobie: „taka przyczyna, więc taki skutek”.
A największe zaskoczenie?
To, że jest Pani tak wymagająca. Dodam, że to jednocześnie Pani ogromna zaleta (śmiech).
Z perspektywy sezonu, co myślisz, albo jak postrzegasz systematyczną współpracę z psychologiem sportowym?
Byłam załamana, zniechęcona do sportu, dużo myślałam o innych, zamiast skupiać się na sobie. W efekcie systematyczna praca, krok po kroku, zmieniła moje myślenie, nastawienie do mojego sportu, czy też samego życia prywatnego. Zawodnicy wyczynowi ze względu na obciążenia treningowe i często samych trenerów (którzy chyba nieświadomie wywierają presję na zawodnikach), powinni pracować mentalnie. Poradzić sobie samemu z problemami na dłuższą metę jest naprawdę ciężko i wiem to po sobie. Trening mentalny to nie tylko rozmowa o gorszych chwilach i wyżalenie się. To przede wszystkim faktyczna praca nad sobą, nad swoimi słabościami czy nad budowaniem nastawienia, zarówno przed startem, jak i podczas jego trwania. Poza tym, trzeba to praktykować, nie tylko na spotkaniach w gabinecie, ale również poza nim, na treningach czy w domu. To dobrze, że coraz częściej widać, że sportowcy pracują mentalnie. Według mnie taki trening to must have każdego wyczynowca.
Twoim zdaniem, dlaczego nasza współpraca przyniosła efekty? Nad czym chciałabyś pracować dalej?
Zrozumiałam, że wiedzę zdobytą w gabinecie trzeba praktykować, a nie tylko zapisać ją w zeszycie.., by po chwili go zamknąć. Ten zeszyt trzeba otwierać regularnie, a następnie świadomie i odważnie wprowadzać zmiany, nie tylko w sobie. Zdecydowanie chcę i będę pracować nad asertywnością, aby mówić otwarcie o swoich potrzebach, wyrażać zdanie na temat dotyczący np. mojego planu treningowego, czy obciążeń treningowych. Chcę pracować dalej nad koncentracją, bo to jest jeszcze dla mnie trudny temat.
Dziękuję za rozmowę.
Justyna Macur: Sprawdź, ile wiesz o wysokiej wydajności.
-
Jaki styl koncentrowania myśli odpowiada za wysoką wydajność?
-
Dlaczego myśl "Dam radę" nie zapewnia wysokiej wydajności?
-
Odczuwanie, których emocji zapewnia wysoką wydajność?
-
Dlaczego nie podchodzi się do zawodów "treningowo"?
-
Odczuwanie, którego rodzaju stresu zarezerwowane jest dla wysokiej wydajności?
-
Co robisz z tzw. myślami niechcianymi, aby działać dalej na wysokiej wydajności?
-
Wskaż 3 konieczne warunki, aby wejść w trans.
-
Po czym poznasz, że wychodzisz ze stanu głębokiej koncentracji?
-
Jaki poziom energetyczny ciała zapewnia wysoką wydajność?
-
Wyjaśnij, jak analiza, trans i medytacja sprzyjają działaniu pod presją?
Dekoncentracja w sporcie wyczynowym nie istnieje.
Należy uświadomić sobie, że dekoncentracja w sporcie wyczynowym nie istnieje, bowiem w punkcie skupienia uwagi zawsze znajdują się jakieś myśli. Ustalenie, co ma znajdować się punkcie skupienia uwagi, to pierwszy zabieg, jaki należy wykonać w pracy mentalnej. Drugim jest tworzenie indukcji hipnotycznej, która pozwala na wywoływanie stanu głębokiej koncentracji, zgodnie z wcześniej ustalonym programem.
To nie skoncentrowany umysł jest uważny, ale to umysł, który znajduje się w stanie uważności, może się skoncentrować. Koncentrowanie myśli może mieć charakter hipnotyczny, analityczny lub medytacyjny. Przy każdej zawężonej percepcji pojawia się hipnoza. Jeżeli masz ustaloną filozofię startową i startu na dany dzień - zgodnie z nią - nastąpi realizacja sugestii. To ważne, żeby nauczyć się czym żyć, jaką kierować się wizją oraz co odczuwać, zarówno szykując się do działania, jak i w trakcie wykonywania swojego zadania.
Nauka narracji, jak winna brzmieć autorozmowa, przed startem i w czasie jego trwania, to wiodący cel moich spotkań z wyczynowcami. Myślenie stanowi kluczowy element, który pozwala zachować optymalny poziom koncentracji. Sztuką jest myśleć o czynnościach, które wykonujesz poprawnie. Dzięki temu myślisz tylko o tym, o czym myśleć powinieneś. I jest to jedyna skuteczna metoda w sporcie wyczynowym, którą w skrócie można byłoby nazywać „Jak myśleć, żeby nie myśleć”.
To między innymi dlatego tworzę 10 TRANSOWĄ™, zawierającą dziesięć warunków, które trzeba spełnić, aby wejść w stan hipnozy sportowej. Wypracowana - w oparciu o nią - umiejętność koncertowania myśli, diagnozy stanu i regulowania go do korzystnego, kiedy to w konsekwencji zadanie wykonywane jest w transie, zapewnia powtarzalność oraz skuteczność działań sportowca.
*10 TRANSOWA™ w 2020 roku spotkała się z uznaniem i uzyskała akredytację Towarzystwa Hipnozy Terapeutycznej i Badań nad Hipnozą.
Remigiusz Kapica: W tym sezonie czułem się najbardziej kompletny z wszystkich poprzednich lat.
Justyna Macur: Połączyłeś pracę mentalną z siatkówką, jakie masz wrażenia?
Remigiusz Kapica: Doceniam te spotkania, chociażby z takiego powodu – przychodziłem wkurzony, wychodziłem spokojny. Nauczyłem się też formułować swoje zdania i wypowiedzi (śmiech). Oczywiście chodzi mi o moje podejście do tego co robię, o myślenie pozytywne i zadaniowe. Przy okazji odkryłem, jak i jakie myślenie wpływa na mój performance. Ta wiedza nie była mi dotąd znana, i dlatego z niej nie korzystałem. Ale dzisiaj już wiem, jak ze sobą rozmawiać, by realnie i szybko wpływać na swoją grę.
JM: Jestem ciekawa, co w Twoim odczuciu, wpływa na siatkarski performance?
RK: To trudne pytanie. Moim zdaniem największe korzyści przynosi poukładanie i skonfrontowanie się z problemami, zdecydowanie przed meczem. Wtedy mam spokojną głowę i mogę skupić się na swoim zadaniu. Dużo łatwiej wchodzi się wtedy w trans.
JM: Mówisz o rozgrywaniu swojego meczu w szatni, tak?
RK: Tak. Konfrontacja z różnym rzeczami w szatni zapewnia mi dobre wykonanie. Dzięki temu nauczyłem się większej uważności. Większa uważność wiąże się dla mnie z lepszym przygotowaniem do meczu. Wykorzystuję to również w trakcie grania, bo mogę szybko zdiagnozować siebie, przez co inaczej reaguję na różne sytuacje.
JM: Faktycznie można dostrzec Twoją przemianę w trakcie gry?
RK: W tym roku wyglądałem inaczej niż w poprzednich latach. Wiem, że moja mowa ciała się zmieniła. Jestem opanowany, bo przestałem się frustrować. Kiedyś frustrowały mnie moje błędy. Teraz, kiedy mam trudny moment, diagnozuję siebie, problem i staram się wyregulować swój stan, po to by kolejne piłki i sety wyglądały już inaczej w moim wykonaniu. Kiedyś działo się ze mną źle już do końca meczu, a dzisiaj potrafię to szybko odwrócić.
JM: Jak to robisz?
RK: Myślę, że weszło mi to już w nawyk. Najpierw szukam problemu. On może być fizyczny, techniczny, mentalny. Następnie koncentruję się na jego rozwiązaniu. Analizy meczów i to jak w nich grałem, które robiliśmy na spotkaniach, nauczyły mnie szybko i trafnie diagnozować sedno problemu. Posiadam wiedzę, co wpływa na moją wydajność, to na co mam wpływ - reaguję, a to na co nie mam – odpuszczam.
JM: Co najbardziej doceniasz w naszej współpracy?
RK: Cieszy mnie zdobywanie tej wiedzy i lubię odkrywać rzeczy, które zapewniają mi upgrade (śmiech). Podoba mi się, że przygotowując się mentalnie do meczu, w trakcie gry jestem jednocześnie do niej gotowy, ale i swobodny w tym działaniu.
Justyna Macur: Na zakończenie – powiedz, jak oceniasz sezon?
RK: Uważam, że ten sezon był sezonem nauki. Muszę przyznać, że bardzo dobrze się w nim czułem. Czułem się najbardziej kompletny z wszystkich poprzednich lat. Wiem też, że bywały gorsze momenty, ale każdorazowo, na bieżąco wyciągałem wnioski, by nie stać w miejscu i iść do przodu. Są jeszcze pola, nad którymi chciałabym popracować, przede wszystkim nad głęboką koncentracją oraz nad tym, by było jak najmniej chwil zwątpienia w trakcie mojej gry. Podsumowując, wystawiam sobie 4 plus (śmiech).
JM: Dziękuję za rozmowę.
Justyna Macur: Przestańmy chcieć wygrywać i zacznijmy myśleć po mistrzowsku.
Polski sport ma przestać mówić sportowcom, że mają wygrywać, a zamiast tego powinien zacząć uczyć się mistrzowskiego myślenia, bowiem ego przywiązane do wyniku rozpala proces wątpliwości i strachu. Poza tym stale porównuje się z innymi i czuje zagrożenie. Takie ego nie może znieść porażki, ponieważ jego tożsamość jest całkowicie oparta na wygranej, a przegrana jest bezpośrednim ciosem dla walidacji, której pragnie.
Nauka mistrzowskiego myślenia, to nauka sprawowania kontroli nad tym, co i jak myślisz. Oznacza trening bycia wystarczająco świadomym, aby wybrać, co właściwie ma być w Twoim punkcie skupienia uwagi. Niezwykłe osiągnięcie wymaga intensywnego treningu umysłu, aby skupiał się on na procesie, a nie na rezultacie. Dlatego najbardziej produktywną ścieżką jest koncentrowanie się na nauce, jak być wysoce wydajnym.
Intencjonalne myśli są podstawą myślenia o wysokiej wydajności. Istotne jest to, jak nazywasz i jak postrzegasz swój start, jak myślisz o sobie i co jest możliwe oraz jak podchodzisz do wyzwań, swoich błędów czy sukcesów. To myśli kształtują Twoje doświadczenia oraz mają wpływ na zdolność do wyrażania Twojego talentu czy ciężko wypracowanych umiejętności.
Świadomie wyznaczaj swoją filozofię startową, bo to właśnie ona wpływa na Twoje myśli, słowa i czyny. I rozgrywaj swoje starty w szatni poprzez budowanie nastawienia na wysoką wydajność, a w szczególności poprzez umiejętny priming i diagnozę swojego stanu przed zawodami.
Julia Piotrowska: Nauczyłam się strzelać w transie świadomie.
Justyna Macur: Jesteś świeżo upieczoną wicemistrzynią Europy i pierwsze pytanie jakie mi się nasuwa to, jak to zrobiłaś?
Julia Piotrowska: W głowie miałam ułożony plan, który konsekwentnie realizowałam, zarówno podczas konkurencji, jak i finału. Byłam zadaniowa, turbo zadaniowa (śmiech) i to był cały mój przepis na sukces.
JM: Możesz zdradzić coś więcej..
JP: Skupiałam się na pracy, którą chciałam konsekwentnie wykonywać. Moim celem było za każdym razem, uważnie i świadomie oddać dobry strzał.
JM: Przyznam, że jestem pod wrażeniem Twoich słów i to w jaki sposób opisujesz swoje poczynania w wywiadach czy na swoim profilu. Chyba świadczą one o Twojej przemianie, prawda? Jak z perspektywy czasu odbierasz siebie i trening mentalny?
JP: Dla mnie trening mentalny jest jednym z filarów, dzięki któremu możliwy jest cały ten proces. Moje wykonanie musi się zgrać w całość, dlatego potrzebuję różnych treningów, w tym mentalnego. Zdobytą wiedzę przełożyłam, zarówno na życie prywatne, jak i sportowe. Trening mentalny spowodował, że potrafię radzić sobie w różnych warunkach i strzelać pod presją. Dzisiaj jestem świadoma, potrafię się skupić i wiem, jak zaprogramować swoje ciało. Wiesz co.. ja nauczyłam się strzelać w transie świadomie. Potrafię rozpoznać czy jestem w transie albo umiem stworzyć warunki, żeby w niego wejść. Wiem, które bodźce świadczą o tym, że z niego wychodzę i potrafię szybko do niego powrócić.
JM: Brzmi to tak, jakby Twoja koncentracja przybrała nową jakość.
JP: Tak, zdecydowanie. Moja koncentracja jest teraz na innym poziomie i ma zupełnie nowy wymiar. Trenując mentalnie nauczyłam się cierpliwości, a wolność dała mi właśnie umiejętność skupiania się na procesie. Mam zaufanie do tego procesu, potrafię go budować i wiem jak przygotowywać się do swoich startów. Przestałam się bać i zaczęłam się cieszyć tym procesem, jednocześnie mogąc obserwować, że kierunek który obrałyśmy jest właściwy. To podejście zaowocowało na Mistrzostwach Europy, a ja mogłam tam strzelać w transie.
JM: Podpowiedziałabyś innym sportowcom, jaki kierunek obrać trenując mentalnie?
JP: Najpierw musisz się nauczyć myślenia zadaniowego. Doświadczyłam, że kiedy nie wyznaczam sobie zadania, to od razu dominuje u mnie myślenie wynikowe i wtedy strzelanie nie jest dobre. Trening mentalny to też uważność i umiejętność bycia tu i teraz. Na te kwestie trzeba się otworzyć, odkryć je i przełożyć na trening strzelecki. Stopniowo, cierpliwie, krok po kroku. Najpierw zdobywasz Tatry, potem Mont Everest. Trzeba mieć cel przed oczami i być wytrwałym. Trzeba wiedzieć jak to robić i to robić!
JM: Twoje plany i cele na najbliższy czas?
JP: Odpoczynek i ładowanie akumulatorów. Następnie rozpoczynam przygotowania do kolejnych Mistrzostw Europy. Do każdych zawodów, w których planuję być wysoce wydajna, chcę podchodzić tak samo. Trzymam się planu i rutyny, jednocześnie zachowując pokorę. Jeżeli pytasz o Igrzyska, dzisiaj wiem, że mogę to zrobić, ale zawody wygrywa się w szatni, dlatego moja uwaga będzie skupiona na procesie.
JM: Dziękuję za rozmowę.
Piotr Protasiewicz: temat treningu mentalnego w polskim żużlu raczkuje.
Justyna Macur: Temat treningu mentalnego jest Ci dobrze znany. A jak postrzegasz go dzisiaj pełniąc funkcje dyrektora sportowego?
Piotr Protasiewicz: Trafiając do Ciebie wiele lat temu zdecydowanie nie byłem orędownikiem pracy mentalnej. Przekonałem się o tym dopiero po pewnym czasie, jednocześnie żałując, że trafiłem do Ciebie za późno. Od dwóch lat jestem w sztabie szkoleniowym i dostrzegam, że trening mentalny jest potrzebny zawodnikom oraz że temat ten w polskim żużlu hmm.. raczkuje.
JM: Czym objawia się to raczkowanie?
PP: O kwestiach mentalnych nie mówiło się zbyt wiele 10 lat temu, dzisiaj mam wrażenie, że mówi się o tym więcej, ale to i tak temat tabu. Oczywiście, że świadomość żużlowców jest inna jak 15 lat temu, bo zmienia się świat, sport i sprzęt, dlatego trzeba się rozwijać. To samo dotyczy obszaru mentalnego, gdzie znajomość wiedzy, czynników i mechanizmów z tego zakresu po prostu pomaga. Obecnie jestem zwolennikiem pracy nad sferą mentalnej, chociaż pamiętam, że jako zawodnik byłem na nią obrażony. Ale to były czasy wypalenia, kiedy ten żużel mnie nie cieszył. Pojawienie się psychologii w moim sporcie spowodowało zmianę podejścia i przyjemność z jazdy. Zacząłem to robić jeszcze bardziej profesjonalnie, z pełnym zaangażowaniem i większą skutecznością.
JM: Skorzystałeś jako zawodnik, korzystasz jako dyrektor sportowy?
PP: Pewnie. Dalej nasze rozmowy przynoszą mi spore korzyści. Począwszy od tego, że wiem jak się zachować i co mówić do zawodnika w szatni, czy między biegami, kończąc na tym, że nasze wspólne dyskusje mają dla mnie charakter wspomagający i kontrolny (śmiech). Dzięki nim unikam skrajności. Jako dyrektor doświadczam stresu, ale wspólne rozmowy powodują pewnego rodzaju oczyszczenie i mogę działać dalej. Wiem, czego zawodnicy ode mnie oczekują, a ja chcę być tą osobą, która daje tlen drużynie, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych. Nie jest filozofią wspierać, jak jest łatwo.
JM: A co ma zrobić zawodnik, który nie potrafi jeździć pod presją?
PP: Udać się do fachowca! Żużel to jazda pod presją. Widać to zdecydowanie w sytuacjach, kiedy spasowani, równi zawodnicy spotykają się na jednych zawodach. Im wyższa presja, tym trudniej im nagle robić to, co robili to tej pory dobrze. Popełniają błędy – decyzyjne czy na trasie, a start spod taśmy szwankuje. Sam miałem problem z jazdą pod presją (śmiech). Rozwiązaniem jest obranie pewnego sposobu myślenia. Trzeba nauczyć skupiać się na jednym, na robocie, na tu i teraz oraz na tym, żeby mieć z tego fun. Trzeba mieć też świadomość tego, że zawody możesz przegrać już w szatni. Fachowiec twojego pokroju jest od tego, by zawodnik nauczył się wykonywać swoje zadanie pod presją. Nauczyłaś mnie wiele technik, jedna mówi o tym, by nauczyć się tego samego podejścia do każdego startu.
JM: Wiem, że sprzęt jest ważny w żużlu, bo sam mnie tego nauczyłeś. Mam jednak wrażenie, że żużlowcy skupiają się za dużo na sprzęcie i jedynie w nim upatrują wpływ na swoją jazdę.
PP: Coś w tym jest. Oczywiście, że sprzęt jest ważny, ale umiejętność dopasowania silnika jest już ściśle związana z głową. Można na przykład za dużo myśleć nad wyborem silnika, a to jaką podejmujesz decyzję zależy od wielu czynników, tych psychologicznych także. Niewłaściwy mindset zawsze utrudni ten wybór. Emocje zasłaniają właściwy kierunek i w efekcie mogą przyczyniać się do podejmowania błędnych decyzji. Ważne jest wtedy posłuchać uczucia, intuicji. Uczysz tego wszystkiego i warto jest korzystać z fachowej wiedzy w tym zakresie.
JM: Gdybyś miał przyznać udział procentowy w high performance na żużlu, jak wyglądałyby proporcje?
PP: Po równo. 25% na sprzęt, 25% na trening żużlowy, 25% na trening fizyczny oraz 25% na trening mentalny.
JM: Dziękuję za rozmowę.
Spełniony Batra o hipnozie, wypaleniu i treningu mentalnym w sztukach walki.
Justyna Macur: Jakie miejsce zajmuje psychologia w Twoim sporcie?
Bartek Batra: Zajmuje drugie miejsce, zaraz po treningu fizycznym, ale w dniu walki przesuwa się na pierwsze. Okres kiedy przygotowujesz się do walki jest ważny, i tu stawiałbym na trening fizyczny i techniczny, prowadząc go mądrze i korzystając z nowoczesnych rozwiązań. Z kolei w dniu startu liczy się już tylko psychologia.
JM: Co spowodowało, że otworzyłeś się na przygodę z psychologią wyczynu?
BB: Szukałem bodźca, chociaż przychodząc na pierwsze spotkanie, tak naprawdę myślałem, że nic nowego mi nie powiesz. Pojawiłem się w stanie depresyjnym, bo przegrałem trzy walki i byłem załamany. Z perspektywy czasu wiem, że trafiłem do ciebie za późno. Kurczę.. (chwila ciszy). Zawodnik powinien zgłaszać się do ciebie wtedy kiedy wygrywa, a nie kiedy jest w kryzysie.
JM: Dlaczego?
BB: To ważne, co motywuje ciebie do walki, dlatego zapytaj sam siebie, czy codzienna rutyna ciebie nakręca. Najgorzej jest, jak nie chce ci się wygrać tej walki. Z jakiegoś konkretnego powodu trudno jest też walczyć w ostatnich miesiącach trwania kariery sportowej. Świadomość tego procesu jest ważna. Odpowiedź jest jedna - to proces ma cię motywować, a nie efekt.
JM: Pomimo tego, dały Tobie coś nasze spotkania?
BB: Pracując z tobą odniosłem wrażenie, że te wszystkie kwestie psychologiczne przybliżyłaś mi na nowo, pomimo że byłem dinozaurem (śmiech). Rozkładaliśmy mój proces myślowy na czynniki pierwsze i mogłem te moje myślenie zrozumieć jeszcze raz, świadomie. Było mi trudno, by znowu zacząć skupiać się na zadaniu, ale ze spotkania na spotkanie umacniałem się w tym, chciałem wrócić i wierzyłem w to. Szkoda, że nie zdążyłem nauczyć się autohipnozy, ale najpierw musieliśmy wyjść z depresji i zawodowego wypalenia. Pamiętam, jak wtedy, na samą myśl o walce, tak naprawdę już chciałem ją kończyć. Dzisiaj mam tak, że za tym zatęskniłem, a fizycznie czuję się rewelacyjnie. Poza tym, cieszy mnie trenowanie innych. Wykorzystuję do tego swoje doświadczenie oraz wskazówki mentorów, których spotkałem na swojej drodze, w tym ciebie. Ja byłem pitbullem, a swoich zawodników chcę uczyć czegoś innego.
JM: Co chcesz zatem im przekazać?
BB: Róbcie to zgodnie z filozofią sztuki walki, promujcie umiar, mądrość i siłę. Uczcie się wychodzić do swoich walk zahipnotyzowani. Wola walki musi być wewnętrzna i widoczna, coś z pitbulla trzeba wziąć, chociażby dlatego, że jest ona oceniana przez sędziów w trakcie rywalizacji. Ale nie musisz być chuliganem, by walczyć. Mamy nowe pokolenie zawodników, wychowywanych zupełnie w innych czasach, z dostępem do nowoczesnego sprzętu, którzy mogą to robić po prostu profesjonalnie. Co się za tym kryje? Dbanie o dietę, przygotowanie fizyczne, techniczne i mentalne. Jasne, że streetfight pomaga, ale skupiłbym się raczej na połączeniu ze sobą dwóch sił tzn. z jednej strony korzystam z profesjonalnego sprzętu, a z drugiej - świadomie pracuję nad sobą.
JM: Ale zdążyłeś doświadczyć całej tej otoczki związanej z treningiem mentalnym?
BB: To regularne spotkania ze specjalistą. Powodowały, że zacząłem uświadamiać sobie wiele rzeczy. Analizowałem na nowo swoje błędy i walki. Wywnioskowałem, że kluczowe jest nastawienie i koncentracja. Zdecydowanie pomaga skupianie się na jednym, na sobie i na zadaniu. Psychologia to też dobry narożnik i poczucie skuteczności wyrobione na treningach i camp'ach. To było zawsze dla mnie ważne.
JM: Dostrzegam w Tobie przemianę..
BB: Tak, teraz jestem inny. Byłem uczony, żeby się nie otwierać, a dzisiaj rozmawiam otwarcie. Zmieniłem myślenie i puszczam rzeczy, na które nie mam wpływu. Przestałem się przejmować i czerpię z życia. Jestem odporniejszy, zacząłem żyć świadomie i odważnie. Zobacz, ja cały czas się uśmiecham. Jestem szczęśliwy i spełniony. Skupiam się na tym, co jest teraz i doceniam to, co mam. Pozbyłem się kompleksów, bo doceniłem siebie. Chcę być najlepszą wersją siebie dla swojej córki.
JM: Dziękuję za rozmowę.
Hipnoza w sporcie. O konieczności aktualizacji podejścia do psychologii w polskim wyczynie.
Ktokolwiek powołuje do życia myśl nową, nowe formy i siły, musi spotkać się z oporem dawnych myśli i sił. Choć stworzony do postępu, opiera mu się człowiek już to z lenistwa, już to że się przywiązał do starego i porządku, choćby nowy był lepszy.
Didon
Cieszę się, że przybywa wyczynowców skorych do pracy nad umiejętnościami autohipnozy sportowej. Siatkówka, żużel, tenis stołowy, bieganie, kulturystyka, strzelectwo, sztuki walki, MTB, petanque, pływanie mają już swoich przedstawicieli nowego podejścia.
Psychologia w sporcie nie może być tylko koncentracją na oddechu, radzeniem sobie ze stresem, presją i depresją. Zmian wymaga nie tylko mindset sportowców, ale ich rodziców, opiekunów i trenerów. Należy otworzyć oczy i zacząć odkrywać oraz stosować nowe nazewnictwo, metodyki i rozwiązania.
Priming, 10 transowa, odmienne stany świadomości, w tym głębokiej koncentracji, korzystne KAPE czy wprowadzenie regeneracji psychicznej jako jednostki treningowej, to tylko niektóre wymienione zagadnienia warte wdrożenia do polskiej myśli szkoleniowej.
Rok 2023 był mądry i owocny, z przeszkodami, ale rozwojowy. Przed nami konsekwentna praca nad tym, jak umiejętnie przenosić informację z poziomu semantycznego na poziom somatyczny oraz jak szybko przekształcać reakcję psychiczną w pożądaną reakcję fizjologiczną. Niedługo poznacie relacje kolejnych sportowców zadowolonych z wprowadzania nowoczesnych rozwiązań.
Do zobaczenia w Nowym Roku!
Justyna Macur