Remigiusz Kapica: W tym sezonie czułem się najbardziej kompletny z wszystkich poprzednich lat.

Justyna Macur: Połączyłeś pracę mentalną z siatkówką, jakie masz wrażenia?

Remigiusz Kapica: Doceniam te spotkania, chociażby z takiego powodu – przychodziłem wkurzony, wychodziłem spokojny. Nauczyłem się też formułować swoje zdania i wypowiedzi (śmiech). Oczywiście chodzi mi o moje podejście do tego co robię, o myślenie pozytywne i zadaniowe. Przy okazji odkryłem, jak i jakie myślenie wpływa na mój performance. Ta wiedza nie była mi dotąd znana, i dlatego z niej nie korzystałem. Ale dzisiaj już wiem, jak ze sobą rozmawiać, by realnie i szybko wpływać na swoją grę.

JM: Jestem ciekawa, co w Twoim odczuciu, wpływa na siatkarski performance?

RK: To trudne pytanie. Moim zdaniem największe korzyści przynosi poukładanie i skonfrontowanie się z problemami, zdecydowanie przed meczem. Wtedy mam spokojną głowę i mogę skupić się na swoim zadaniu. Dużo łatwiej wchodzi się wtedy w trans.

JM: Mówisz o rozgrywaniu swojego meczu w szatni, tak?

RK: Tak. Konfrontacja z różnym rzeczami w szatni zapewnia mi dobre wykonanie. Dzięki temu nauczyłem się większej uważności. Większa uważność wiąże się dla mnie z lepszym przygotowaniem do meczu. Wykorzystuję to również w trakcie grania, bo mogę szybko zdiagnozować siebie, przez co inaczej reaguję na różne sytuacje.

JM: Faktycznie można dostrzec Twoją przemianę w trakcie gry?

RK: W tym roku wyglądałem inaczej niż w poprzednich latach. Wiem, że moja mowa ciała się zmieniła. Jestem opanowany, bo przestałem się frustrować. Kiedyś frustrowały mnie moje błędy. Teraz, kiedy mam trudny moment, diagnozuję siebie, problem i staram się wyregulować swój stan, po to by kolejne piłki i sety wyglądały już inaczej w moim wykonaniu. Kiedyś działo się ze mną źle już do końca meczu, a dzisiaj potrafię to szybko odwrócić.

JM: Jak to robisz?

RK: Myślę, że weszło mi to już w nawyk. Najpierw szukam problemu. On może być fizyczny, techniczny, mentalny. Następnie koncentruję się na jego rozwiązaniu. Analizy meczów i to jak w nich grałem, które robiliśmy na spotkaniach, nauczyły mnie szybko i trafnie diagnozować sedno problemu. Posiadam wiedzę, co wpływa na moją wydajność, to na co mam wpływ - reaguję, a to na co nie mam – odpuszczam.

JM: Co najbardziej doceniasz w naszej współpracy?

RK: Cieszy mnie zdobywanie tej wiedzy i lubię odkrywać rzeczy, które zapewniają mi upgrade (śmiech). Podoba mi się, że przygotowując się mentalnie do meczu, w trakcie gry jestem jednocześnie do niej gotowy, ale i swobodny w tym działaniu.

Justyna Macur: Na zakończenie – powiedz,  jak oceniasz sezon?

RK: Uważam, że ten sezon był sezonem nauki. Muszę przyznać, że bardzo dobrze się w nim czułem. Czułem się najbardziej kompletny z wszystkich poprzednich lat. Wiem też, że bywały gorsze momenty, ale każdorazowo, na bieżąco wyciągałem wnioski, by nie stać w miejscu i iść do przodu. Są jeszcze pola, nad którymi chciałabym popracować, przede wszystkim nad głęboką koncentracją oraz nad tym, by było jak najmniej chwil zwątpienia w trakcie mojej gry. Podsumowując, wystawiam sobie 4 plus (śmiech).

JM: Dziękuję za rozmowę.


Julia Piotrowska: Nauczyłam się strzelać w transie świadomie.


Piotr Protasiewicz: temat treningu mentalnego w polskim żużlu raczkuje.

Justyna Macur: Temat treningu mentalnego jest Ci dobrze znany. A jak postrzegasz go dzisiaj pełniąc funkcje dyrektora sportowego?

Piotr Protasiewicz: Trafiając do Ciebie wiele lat temu zdecydowanie nie byłem orędownikiem pracy mentalnej. Przekonałem się o tym dopiero po pewnym czasie,  jednocześnie żałując, że trafiłem do Ciebie za późno. Od dwóch lat jestem w sztabie szkoleniowym i dostrzegam, że trening mentalny jest potrzebny zawodnikom oraz  że temat ten w polskim żużlu hmm.. raczkuje.

JM: Czym objawia się to raczkowanie?

PP: O kwestiach mentalnych nie mówiło się zbyt wiele 10 lat temu, dzisiaj mam wrażenie, że mówi się o tym więcej, ale to i tak temat tabu. Oczywiście, że świadomość żużlowców jest inna jak 15 lat temu, bo zmienia się świat, sport i sprzęt, dlatego trzeba się rozwijać. To samo dotyczy obszaru mentalnego, gdzie znajomość wiedzy, czynników i mechanizmów z tego zakresu po prostu pomaga. Obecnie jestem zwolennikiem pracy nad sferą mentalnej, chociaż pamiętam, że jako zawodnik byłem na nią obrażony. Ale to były czasy wypalenia, kiedy ten żużel mnie nie cieszył. Pojawienie się psychologii w moim sporcie spowodowało zmianę podejścia i przyjemność z jazdy. Zacząłem to robić jeszcze bardziej profesjonalnie, z pełnym zaangażowaniem i większą skutecznością.

JM: Skorzystałeś jako zawodnik, korzystasz jako dyrektor sportowy?

PP: Pewnie. Dalej  nasze rozmowy przynoszą mi spore korzyści. Począwszy od tego, że wiem jak się zachować i co mówić do zawodnika w szatni, czy między biegami, kończąc na tym,  że nasze wspólne dyskusje mają dla mnie charakter wspomagający i kontrolny (śmiech). Dzięki nim unikam skrajności. Jako dyrektor doświadczam stresu, ale wspólne rozmowy powodują pewnego rodzaju oczyszczenie i mogę działać dalej. Wiem, czego zawodnicy ode mnie oczekują, a ja chcę być tą osobą, która daje tlen drużynie, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych. Nie jest filozofią wspierać, jak jest łatwo.

JM: A co ma zrobić zawodnik, który nie potrafi jeździć pod presją?

PP: Udać się do fachowca! Żużel to jazda pod presją. Widać to zdecydowanie w sytuacjach, kiedy spasowani, równi zawodnicy spotykają się na jednych zawodach. Im wyższa presja, tym trudniej im nagle robić to, co robili to tej pory dobrze. Popełniają błędy – decyzyjne czy na trasie, a start spod taśmy szwankuje. Sam miałem problem z jazdą pod presją (śmiech). Rozwiązaniem jest obranie pewnego sposobu myślenia. Trzeba nauczyć skupiać się na jednym, na robocie, na tu i teraz oraz na tym, żeby mieć z tego fun. Trzeba mieć też świadomość tego, że zawody możesz przegrać już w szatni. Fachowiec twojego pokroju jest od tego, by zawodnik nauczył się wykonywać swoje zadanie pod presją. Nauczyłaś mnie wiele technik, jedna mówi o tym, by nauczyć się tego samego podejścia do każdego startu.

JM: Wiem, że sprzęt jest ważny w żużlu, bo sam mnie tego nauczyłeś. Mam jednak wrażenie, że żużlowcy skupiają się za dużo na sprzęcie i jedynie w nim upatrują wpływ na swoją jazdę.

PP: Coś w tym jest. Oczywiście, że sprzęt jest ważny, ale umiejętność dopasowania silnika jest już ściśle związana z głową. Można na przykład za dużo myśleć nad wyborem silnika, a to jaką podejmujesz decyzję zależy od wielu czynników, tych psychologicznych także. Niewłaściwy mindset zawsze utrudni ten wybór. Emocje zasłaniają właściwy kierunek i w efekcie mogą przyczyniać się do podejmowania błędnych decyzji. Ważne jest wtedy posłuchać uczucia, intuicji. Uczysz tego wszystkiego i warto jest korzystać z fachowej wiedzy w tym zakresie.

JM: Gdybyś miał przyznać udział procentowy w high performance na żużlu, jak wyglądałyby proporcje?

PP: Po równo. 25% na sprzęt, 25% na trening żużlowy, 25% na trening fizyczny oraz 25% na trening mentalny.

JM: Dziękuję za rozmowę.


Spełniony Batra o hipnozie, wypaleniu i treningu mentalnym w sztukach walki.

Justyna Macur: Jakie miejsce zajmuje psychologia w Twoim sporcie?

Bartek Batra: Zajmuje drugie miejsce, zaraz po treningu fizycznym, ale w dniu walki przesuwa się na pierwsze. Okres kiedy przygotowujesz się do walki jest ważny, i tu stawiałbym na trening fizyczny i techniczny, prowadząc go mądrze i korzystając z nowoczesnych rozwiązań. Z kolei w dniu startu liczy się już tylko psychologia.

JM: Co spowodowało, że otworzyłeś się na przygodę z psychologią wyczynu?

BB: Szukałem bodźca, chociaż przychodząc na pierwsze spotkanie, tak naprawdę myślałem, że nic nowego mi nie powiesz. Pojawiłem się w stanie depresyjnym, bo przegrałem trzy walki i byłem załamany. Z perspektywy czasu wiem, że trafiłem do ciebie za późno. Kurczę.. (chwila ciszy). Zawodnik powinien zgłaszać się do ciebie wtedy kiedy wygrywa, a nie kiedy jest w kryzysie.

JM: Dlaczego?

BB: To ważne, co motywuje ciebie do walki, dlatego zapytaj sam siebie, czy codzienna rutyna ciebie nakręca. Najgorzej jest, jak nie chce ci się wygrać tej walki. Z jakiegoś konkretnego powodu trudno jest też walczyć w ostatnich miesiącach trwania kariery sportowej. Świadomość tego procesu jest ważna. Odpowiedź jest jedna - to proces ma cię motywować, a nie efekt.

JM: Pomimo tego, dały Tobie coś nasze spotkania?

BB: Pracując z tobą odniosłem wrażenie, że te wszystkie kwestie psychologiczne przybliżyłaś mi na nowo, pomimo że byłem dinozaurem (śmiech). Rozkładaliśmy mój proces myślowy na czynniki pierwsze i mogłem te moje myślenie zrozumieć jeszcze raz, świadomie. Było mi trudno, by znowu zacząć skupiać się na zadaniu, ale ze spotkania na spotkanie umacniałem się w tym, chciałem wrócić i wierzyłem w to. Szkoda, że nie zdążyłem nauczyć się autohipnozy, ale najpierw musieliśmy wyjść z depresji i zawodowego wypalenia. Pamiętam, jak wtedy, na samą myśl o walce, tak naprawdę już chciałem ją kończyć. Dzisiaj mam tak, że za tym zatęskniłem, a fizycznie czuję się rewelacyjnie. Poza tym, cieszy mnie trenowanie innych. Wykorzystuję do tego swoje doświadczenie oraz wskazówki mentorów, których spotkałem na swojej drodze, w tym ciebie. Ja byłem pitbullem, a swoich zawodników chcę uczyć czegoś innego.

JM: Co chcesz zatem im przekazać?

BB: Róbcie to zgodnie z filozofią sztuki walki, promujcie umiar, mądrość i siłę. Uczcie się wychodzić do swoich walk zahipnotyzowani. Wola walki musi być wewnętrzna i widoczna, coś z pitbulla trzeba wziąć, chociażby dlatego, że jest ona oceniana przez sędziów w trakcie rywalizacji. Ale nie musisz być chuliganem, by walczyć. Mamy nowe pokolenie zawodników, wychowywanych zupełnie w innych czasach, z dostępem do nowoczesnego sprzętu, którzy mogą to robić po prostu profesjonalnie. Co się za tym kryje? Dbanie o dietę, przygotowanie fizyczne, techniczne i mentalne. Jasne, że streetfight pomaga, ale skupiłbym się raczej na połączeniu ze sobą dwóch sił tzn. z jednej strony korzystam z profesjonalnego sprzętu, a z drugiej - świadomie pracuję nad sobą.

JM: Ale zdążyłeś doświadczyć całej tej otoczki związanej z treningiem mentalnym?

BB: To regularne spotkania ze specjalistą. Powodowały, że zacząłem uświadamiać sobie wiele rzeczy. Analizowałem na nowo swoje błędy i walki. Wywnioskowałem, że kluczowe jest nastawienie i koncentracja. Zdecydowanie pomaga skupianie się na jednym, na sobie i na zadaniu. Psychologia to też dobry narożnik i poczucie skuteczności wyrobione na treningach i camp'ach. To było zawsze dla mnie ważne.

JM: Dostrzegam w Tobie przemianę..

BB: Tak, teraz jestem inny. Byłem uczony, żeby się nie otwierać, a dzisiaj rozmawiam otwarcie. Zmieniłem myślenie i puszczam rzeczy, na które nie mam wpływu. Przestałem się przejmować i czerpię z życia. Jestem odporniejszy, zacząłem żyć świadomie i odważnie. Zobacz, ja cały czas się uśmiecham. Jestem szczęśliwy i spełniony. Skupiam się na tym, co jest teraz i doceniam to, co mam. Pozbyłem się kompleksów, bo doceniłem siebie. Chcę być najlepszą wersją siebie dla swojej córki.

JM: Dziękuję za rozmowę.


Katarzyna Błasiak: Odkryłam procesy koncentracji na nowo.

Katarzyna Błasiak rok temu rozpoczyna przygodę z psychologią wyczynu w trudniejszym momencie swojej kariery sportowej. Utytułowana zawodniczka odkrywa procesy koncentracji na nowo, a o swoich doświadczeniach z treningiem mentalnym i odczuciach opowiada tak:

Katarzyna Błasiak: Zdecydowałam się na współpracę w momencie, kiedy moja gra przestała mnie cieszyć, w momencie kiedy gdzieś pogubiłam się z moją techniką rzutu, co w efekcie doprowadzało mnie do frustracji. Byłam zagubiona, bo nagle straciłam przyjemność z tego co robiłam do tej pory, a moje rzuty przestały być skuteczne. Zaczęłam analizować to wszystko i stwierdziłam, że przyczyna może „siedzieć” w głowie, dlatego wykonałam telefon i pojawiłam się na spotkaniu.

Justyna Macur: Upłynął ponad rok naszej współpracy. Jak z perspektywy czasu odbierasz zajęcia?

KB: Przyznam, że początkowo podchodziłam do zajęć ostrożnie, może i nawet sceptycznie. Jednak spodobało mi się, jak konkretnie i trafnie odpowiadasz na moje potrzeby, tłumacząc stopniowo mechanizmy rządzące moją psychiką. Z czasem otwierałam się bardziej, a to powodowało, że mogłam rozwijać się mentalnie i zaczęło mieć pozytywny wpływ na mój sport. I wiesz co? Podoba mi się, że mogę opowiedzieć Tobie, co dzieje się ze mną oraz co dzieje się w moim sporcie. Wychodzę stąd "lżejsza", czuję się lepiej i mam rozwiązania na przyszłość.

JM: W jakich obszarach dostrzegasz progres, a w jakich są jeszcze rezerwy?

KB: Progres zdecydowanie postrzegam w adaptacji. Stałam się zawodniczką, która szybciej akceptuje rzeczy, na które nie ma wpływu. Jest to bardzo ważne, bo odczułam, że łatwiej koncentruje mi się wtedy "na jednym", a rzuty odbywają się po prostu w transie. Moje analityczne myślenie zmniejszyło się, co skutkuje tym, że moja gra jest spokojniejsza, a rzuty są płynniejsze i powtarzalne.

JM: A nad czym chciałabyś pracować dalej?

KB: Są rzeczy, które muszę bardziej systematycznie stosować, takie jak rozgrywanie swoich startów w szatni. Chcę dalej uczyć się budowania korzystnego stanu, zarówno przed, jak i w trakcie gry. Moje podejście wymaga dalej poprawek, w tym mindset, jakim się kieruje. Chcę dążyć do stanu, kiedy robię to swobodnie, pewnie, a moje samopoczucie mi sprzyja.

JM: Coś doradziłabyś kolegom i koleżankom po fachu a propos pracy mentalnej?

KB: Żeby dążyli do tego, by mieć z tego fun. Żeby rezygnowali z myślenia negatywnego, bo to naprawdę nic nie daje. Ja na nowo odkryłam koncentrację, wiem co ma na nią wpływ, a co jej przeszkadza. Uczę się nowego sposobu myślenia takiego, który mi sprzyja. Fajnie jest to wszystko wiedzieć.

JM: Dziękuję za rozmowę.


Bartek Przedwojewski: Nie zawierzam biegu losowi, wolę mieć nad nim kontrolę.

Justyna Macur: Gdybyś porównał siebie z pierwszego spotkania z dzisiejszym Bartkiem to..

Bartek Przedwojewski: Od czasu naszego pierwszego spotkania stopniowo zmieniam podejście do biegania i swojej kariery. Koncentruję się na procesie, wyciągam wnioski i go modyfikuję. Dzisiaj skupiam się na sobie i na słuchaniu swojego ciała. Modyfikuję na bieżąco treningi, otwarcie rozmawiam z trenerem o swoich uwagach i zmianach. Kiedyś tego nie robiłem...

Trafiłem do Ciebie w trudnym dla mnie czasie. Coś wcześniej poszło nie tak. Zrozumiałem, dlaczego doszło do przetrenowania. Dzisiaj stawiam swoje cele inaczej, postawiłem na bieganie, mam większy spokój i radość z tego co robię.

JM: Jak wygląda to w praktyce, możesz powiedzieć coś więcej czytelnikom?

BP: Trening mentalny wpłynął na moją wydajność. Największy problem był z tym, jak i jakie jednostki treningowe realizować w trakcie trwania sezonu, pomiędzy startami. Stąd głównym celem na ten sezon było biegać równo i powtarzalnie. Dobrze jest nauczyć się słuchać swojego ciała, by mądrze zarządzać jednostkami treningowymi. Dobrze jest być uważnym, na to co się myśli i jak podchodzi do swojego startu, bo myśli wpływają na ciało...

Nie chcę żyć wynikami, oczekiwaniami. Zanim wystartuję wchodzę w określony stan. Dbam o to, by wystartować w stanie, który mi sprzyja. Kiedy jestem niespokojny, szukam przyczyny i reguluję to. Programuję się poprzez wizualizację biegu np. planując intensywność na poszczególnych odcinkach. Nie zawierzam biegu losowi, wolę mieć nad nim kontrolę. Zamiast tego określam sobie zadania, które chcę wykonać na trasie. Dzięki temu jestem spokojny, o to co chcę zrobić, bo na te rzeczy mam wpływ. Następnie pobudzam się, po to by konsekwentnie i odważnie realizować swoje założenia!

JM: Dziękuję za rozmowę.

(zobacz wpis z 18 kwietnia Bartek Przedwojewski: bieg wygrywa się w szatni.)


Krystian Wolski o psychologii w kulturystyce.

Krystian Wolski: Jestem zadaniowcem, więc potrafię postawić sobie cel i do niego dążyć. Jednak trening mentalny pomógł mi zrozumieć wiele spraw mających wpływ na realizację swoich założeń, zarówno na treningach, w sezonie startowym, jak i w życiu.

Justyna Macur: Jesteśmy na początku naszej współpracy. Rozkręcamy się, stopniowo, mądrze i konsekwentnie realizujemy kolejne treści szkoleniowe. Przekonuje Ciebie coś szczególnego?

KW: Przekonują mnie takie zagadnienia, jak myślenie zadaniowe, umiejętność koncentracji na sobie, a także gospodarowanie własną energią. To powoduje, że jestem zarówno spokojniejszy, jak i powtarzalny.
W ogóle zmieniłem postrzeganie na wiele rzeczy, w tym na całą psychologię w sporcie – tak jak ty – na kulturystykę.

JM: Zgadza się. Uczymy się nawzajem od siebie. Każdy z nas jest specjalistą, a jednocześnie tworzymy siebie nawzajem. Znasz mnie oraz moją filozofię - im bardziej jesteś kompletny, tym łatwiej.

KW: Tak, to też mnie przekonuje – dążyć do bycia wszechstronnym. Analizując bieżący sezon startowy dostrzegam rezerwy u siebie. Dużo jeszcze mogę zmienić, zarówno w treningach, jak i w podejściu w sezonie startowym. Podoba mi się, że jest na to plan oraz że podchodzisz do tego całościowo. A poza tym lubię tu przychodzić, uczyć się i rozwijać, chociaż  te rozmowy są czasem bardzo wymagające.

JM: Zgadza się, ale moim zdaniem tylko takie rozmowy rozwijają. W ten sposób chcę Ciebie nauczyć uważności na swoje myśli i emocje, bo te mają bezpośredni wpływ na ciało i wykonanie. Celem jest mistrzowski mindset oraz umiejętność autohipnozy sportowej. Bazuję na doświadczeniach innych wyczynowców, wiem co u nich się sprawdziło, poza tym ich rozwiązania są przebadane w świecie nauki.

KW: Zdążyłem w tym sezonie to odczuć, że to faktycznie działa. Odkąd trenuję mentalnie zmieniło się moje postrzeganie, na to w jaki sposób osiągać w sporcie to, do czego dążę. W konsekwencji zawężyłem swoją uwagę do spraw istotnych, a jako zawodnik skupiam się na sobie oraz mam większe poczucie wpływu i kontroli na swoje działania.

cdn.


Bartek Przedwojewski: bieg wygrywa się w szatni.

Justyna Macur: Jak z perspektywy czasu postrzegasz trening mentalny?

Bartek Przedwojewski: Trening mentalny – dzisiaj – jest dla mnie wyznaczaniem właściwej drogi, którą chcę podążać. Jest ujęciem całościowym mojej sportowej kariery. Nie żyję tylko z sezonu na sezon, bowiem wiem czego chcę w dalszej perspektywie czasowej. To podejście daje mi spokój, robię to co chcę i świadomie oraz z pełną odpowiedzialnością robię to, co jest dla mnie dobre. Wcześniej nikt mnie nie uczył, jak budować nastawienie do swoich biegów przed zawodami. Odkąd wprowadziłem trening psychologiczny zauważyłem, że jestem spokojniejszy, szczęśliwszy i po prostu zacząłem skupiać się na sobie.

JM: Powiedziałbyś więcej, które techniki bądź rozwiązania przekonały Ciebie najbardziej?

BP: Przekonuje mnie podejście, że bieg wygrywa się w szatni. Odpowiada mi także umiejętne gospodarowanie energią, zarówno tą mentalną, jak i fizyczną. Jest połowa sezonu, a ja czuję się świetnie i mam ciągły głód. Poza tym lubię programować swój bieg poprzez wizualizację, a ściślej priming. Na nowo odkryłem też, o co chodzi z koncentracją w sporcie.

JM: A co ze stresem, o który często pyta się wyczynowców?

BP: Nauczyłem się, że stres można odczuwać na wiele sposobów. Najgorszy jest ten stan, kiedy się obawiasz, nie chcesz bądź unikasz startu lub jakiegokolwiek myślenia o starcie. Dobrze jest pracować nad podejściem i stanem, który generuje z jednej strony wewnętrzny spokój, a z drugiej masz ochotę wystartować. Możesz nawet odczuwać lekki lęk, ale odwaga dominuje i ten stres jest z pewnością pozytywny. Z tym stanem biegniesz – odważny i pobudzony - realizując krok po kroku wcześniej ustalone założenia.

JM: Efekty pracy mentalnej są zauważalne przez Ciebie, otoczenie?

BP: Moja przemiana polega na tym, że stałem się dojrzalszym zawodnikiem. Poza tym jestem teraz spokojniejszy, szczęśliwszy i bardziej otwarty. Jestem w tym miejscu, w którym chciałem być od zawsze, ale dopiero teraz sprawia mi to ogromną radość. Stałem się uważny na to, co myślę i czuję. Zmieniłem podejście do swojej kariery i biegania, a moje zaangażowanie w proces wzrosło. Świadomie planuję oraz modyfikuję treningi i mam dużo energii.

JM: Co powiedziałbyś sportowcom, którzy zastanawiają się jeszcze nad wprowadzeniem treningu mentalnego?

BP: Droga na szczyt może zajmować jakiś czas. Spraw, aby trwało to krócej, szybciej, mądrzej. Podczas spotkań dowiedziałem się, jak rozumieć procesy, które odpowiadają za moją wydajność. Zauważyłem, że będąc świadomym sportowcem mogę jeszcze bardziej wpłynąć na przebieg mojej kariery. Te zajęcia scalają i uporządkowują wiele spraw, co sprawia, że ta droga staje się przyjemna.

cdn.


Natalia Bajor i jej trening mentalny.

Psychologia w sporcie wyczynowym jest już mocno ukierunkowana na działania specjalistyczne. Wymaga od zawodnika wysokich umiejętności intrapersonalnych. Opanowanie kunsztu  mistrzowskiego myślenia nie jest łatwe, zdecydowanie wymaga znajomości wiedzy psychologicznej, treningu i czasu. Natalia Bajor, debiutująca na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio, multimedalistka mistrzostw Polski w tenisie stołowym, zarówno w grze pojedynczej, jaki i zawodach drużynowych, w
rozmowie ze swoim psychologiem sportu, opowiada o pracy nad sferą mentalną.

Justyna Macur: Minął rok od naszego pierwszego spotkania. Z perspektywy czasu, jak dzisiaj odbierasz trening mentalny?

Natalia Bajor: Zanim do Pani trafiłam, moje postrzeganie treningu mentalnego wiązało się głównie z chodzeniem do psychologa i rozmowami o problemach. Faktycznie, na początku opowiadałam o sobie, swojej sytuacji sportowej czy życiowej. Jednak z czasem poczułam, że chodzi o coś więcej. Na początku byłam zaskoczona Pani pytaniami, poleceniami czy zadaniami. W ogóle początki naszej współpracy odbieram jako trudne dla mnie. Nigdy wcześniej nikt nie pytał mnie o to, co Pani. Nigdy też nie wykonywałam takich psychologicznych ćwiczeń. Dzisiaj już wiem, że każde nasze spotkanie ma swój cel, a ja mam wytrenować jakąś mentalną umiejętność.

JM: Rozumiem, że początki były trudne. Co zatem powoduje, że kontynuujesz trening mentalny?
NB: Myślę, że nasze rozmowy. Każda z nich uświadamiała mnie w wielu kwestiach. Lubię też posłuchać Pani opinii, czy wskazówek. Często powodowały, że było mi lżej, moje samopoczucie stawało się lepsze. Wychodziłam z gabinetu z nowymi treściami i odczuciami. Potem wdrażałam te rozwiązania, a dzisiaj mam pewność, że są skuteczne.

JM: Zawsze pytam o to swoich podopiecznych, zapytam więc też Ciebie. Czy to czego się uczysz i doświadczasz podczas naszych spotkań, ma jakieś przełożenie na Twoją grę?
NB: Może zabrzmi to banalnie, ale dzisiaj koncentruję się na grze. Wcześniej moją uwagę pochłaniali inni ludzie, zawodniczki, jakieś oczekiwania czy widownia. Dzisiaj jestem na meczu, na grze. Mam też sygnały z zewnątrz, że lepiej zachowuję się przy stole (śmiech). Chodzi mi o to, że moja postawa stała się dojrzalsza. Ludzie widzą moje dobre nastawienie i skupienie na grze. Tak, zmieniło się moje zachowanie, zmieniła się moja gra. Poza tym, obserwuję u siebie większą motywację, chce mi się pracować nad sobą i nad moją grą.

Ogromne znaczenie w przygotowaniu psychologicznym ma umiejętność budowania nastawienia do danych zawodów czy samej gry. Natalia debiutuje na Igrzyskach, a debiut zawsze oznacza pewnego rodzaju niewiadomą, związaną z działaniem w nowej, więc tym samym, trudnej sytuacji. Rozwiązania przynoszą techniki opracowane na podstawie aktualnej wiedzy i relacji doświadczonych olimpijczyków. Jak jeszcze wpłynął trening mentalny na grę Natalii? Zawodniczka dodaje:

NB: Ten rok uświadomił mi, jak wiele można zmienić samym nastawieniem. Zdaję sobie sprawę, że mówię o sprawach oczywistych i wszyscy słyszeliśmy o pozytywnym podejściu. Ale nie wystarczy sobie powiedzieć, żeby myśleć pozytywnie. Chodzi o coś więcej, o konkretną i zaawansowaną umiejętność. Na początku zaskoczyła mnie wiedza, o tym jak budować to nastawienie. Potem zadania i ćwiczenia, które wykonywałam pokazały mi, jak to nastawienie jest istotne. Dzisiaj buduję swoje nastawienie. Mentalnie przygotowuję się do każdej akcji. Przykładowo zanim odbiorę serwis, moje myśli i wzrok zawężam do wybranego punktu. Poza tym, przed wylotem do Tokio, postanowiłam sobie, co chcę tam zrobić i nastawiłam się na obserwację siebie w najważniejszej dla sportowca imprezie. Po powrocie wyciągnęłam cenne wnioski, z których chcę korzystać na arenie międzynarodowej.

Na zakończenie naszej rozmowy, pytam o najbliższe cele i zadania, jakie postawiła sobie zawodniczka:

NB: Mam ochotę pracować dalej. Jestem mocno zmotywowana. Moim celem jest doskonalenie się w każdej z tych sfer: technicznej i mentalnej. Mam ochotę posprawdzać się w turniejach rangi mistrzowskiej. Widzę siebie grającą na przestrzeni lat. To mnie napędza, a właściwie nakręca mnie coraz większa świadomość, jak wiele mogę jeszcze u siebie polepszyć. Wiem, że będziemy teraz pracować nad szybkim wchodzeniem w trans, nie potrafię tego jeszcze tak w pełni, ale cieszę się, że niebawem tego dokonam.


Protasiewicz stosował hipnozę. Sam zdziwił się efektami.

45-letni Piotr Protasiewicz ma za sobą jeden z najbardziej udanych sezonów w ostatnich latach, a znaczną poprawę wyników zawdzięcza nie tylko dobremu sprzętowi, ale także zastosowaniu zupełnie nowych technik treningu mentalnego. Jak sam przyznaje zmiana podejścia do zawodów i zachowania w trakcie kolejnych meczów pomogły mu nie tylko lepiej startować, ale także podejmować lepsze decyzje przy dobieraniu ustawień motocykla.

– Parę lat temu nawet bym nie pomyślał o tym, że będę rozmawiał z Tobą na tematy związane z hipnozą. Teraz dostrzegam, jak zastosowane rozwiązania przekładają się na moją jazdę. Mam coraz większą swobodę w tym, co robię. Jestem głodny wyzwań, a podejmowanie ich uszczęśliwia mnie. Jestem coraz bardziej otwarty i chcę się uczyć. Chciałbym zmienić parę rzeczy w swoim podejściu do zawodów i wypracować powtarzalność, bo choć zawody są różne, to moje podejście do nich ma byd zawsze takie samo. Chciałbym szybciej i na własne zawołanie wchodzić w stan hipnozy sportowej. Jest jeszcze kwestia związana z moim teamem, ale poczyniłem już stosowne kroki. Wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, że emocje czy atmosfera w teamie może mieć tak duży wpływ na dobór ustawień czy moją jazdę – przyznaje Piotr Protasiewicz, żużlowiec RM Solar Falubazu Zielona Góra.

Jakie zatem rozwiązania i techniki treningu mentalnego już znalazły swoje zastosowanie w przypadku Protasiewicza? – Efektem mojej pracy mentalnej jest to, że potrafię szybko i trafnie nazwać to, co się dzieje ze mną, torem czy sprzętem. Mam tutaj na myśli przyznawanie się do swoich błędów, szczerość wobec siebie, rozróżnianie rezerw. Jedne rezerwy siedzą przecież w głowie, inne związane są z ustawieniami. Poza tym czekając na mecz realizuję pewien scenariusz, który pomaga mi odpowiednio się nastawić. Wpływa to potem na moją koncentrację, a tym samym na bycie „tu i teraz”. To przyjemne uczucie, kiedy zawężam swoją uwagę, skupiając się na jednym i mając poczucie „wyłączenia się”. To wyjątkowy stan, bo już wiem, że przekłada się on na moje emocje, skuteczność i wynik – dodaje.

Trening psychologiczny sportowca może dotyczyć typowo technicznych kwestii. W ostatnim czasie obraliśmy z Protasiewiczem kierunek „nieanalitycznego startowca”, gdzie praca mentalna w głównej mierze skupiała się na jego startach spod taśmy. W tym celu zastosowaliśmy techniki hipnotyczne. Hipnoza to stan naturalnej podwyższonej koncentracji. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że wymaga ona silnego skupienia, a nie snu. Pojawia się przy wzmożonej koncentracji i rutynowych czynnościach. W stanie hipnozy potencjał uwagi kierowany jest na określone bodźce, a charakterystyczne zawężenie świadomości sprzyja podatności na sugestie oraz staje się przyczyną psychicznych i fizycznych osiągnięć. Dzięki umiejętności bycia podatnym na własną sugestię, zawodnik potrafi sprawnie i bezproblemowo wywołać u siebie potrzebne reakcje, takie jak zawężenie koncentracji czy szybki czas reakcji pod taśmą startową.

– Kiedy jestem „analityczny” i rozmyślam o wielu rzeczach, to wiem, że nie będę skuteczny. Dlatego moim celem jest wykonywanie zadań będąc „w tym” oraz „tu i teraz”. Skupiam się wtedy na danej chwili, a moja koncentracja zawęża się i nabiera jakości transu (hipnozy). Co do momentu startowego, to wiem, że go poprawiłem i mam świadomość, że refleks zależy od mojego nastawienia. Odkryłem, że w moim przypadku, to właśnie nastawienie ma wpływ na moją reakcję pod taśmą, a nie choćby wiek – przyznaje żużlowiec, który wspólnie ze swoim zespołem zajął w PGE Ekstralidze czwarte miejsce.

Jak więc możliwe, że u tak doświadczonego zawodnika pojawiły się tak dobre efekty współpracy? Okazuje się, że znacząca poprawa może przyjść przy zastosowaniu kilku technik, ale kluczową rolę w treningu mentalnym odgrywa rozmowa.

– Z jednej strony spotkania z Tobą skupiają się na rozmowach i wówczas wychodzę z gabinetu oczyszczony, z nowym nastawieniem. W efekcie mniej analizuję, nabieram pewności, moja motywacja rośnie. Poprzez takie rozmowy nauczyłem się szybkiego „odnajdywania się”, wychodzenia z przysłowiowego sportowego dołka, sprawnego diagnozowania zarówno siebie, jak i sytuacji. Potrafię wskazać przyczynę i umiejscowić ją albo w swojej formie, albo w motorach, albo w innych czynnikach zewnętrznych. Z drugiej strony, trening mentalny odbieram jako typowy trening, czyli wykonywanie konkretnych ćwiczeń psychologicznych i dążenie w nich do konkretnego rezultatu – dodaje na zakończenie Protasiewicz, który już za chwilę rozpocznie przygotowania do swojego 30. sezonu w elicie.

Podczas rozmów sportowiec, z pomocą psychologa, ujawnia swój sposób myślenia. Z kolei wspomniany system myśli i przekonań wskazuje na mechanizmy, które mogą wpływać na sprawność zawodnika. Rozmawiając tworzymy mindset (z ang. sposób myślenia, nastawienie) sprzyjający technice, koncentracji, refleksowi, zdrowiu, karierze sportowej i szczęśliwemu życiu. Być może jest tak, że jeszcze niektórzy sportowcy obawiają się takich rozmów. Być może dla niektórych są trudne. Zapytałam Protasiewicza, jak on odbiera nasze konwersacje.

– Mogę się wygadać, w efekcie jest lżej, a poza tym wychodzę z większą wiarą, bo zawsze na końcu tych wywodów obieramy kierunek działań. Cenię sobie, w jaki sposób prowadzisz rozmowę. Dociekasz, rozróżniasz, szybko nazywasz, jesteś trochę jak dobra wróżka. Wypytujesz mnie o kwestie techniczne i sprzętowe, a potem trafnie podajesz argumenty, dlaczego akurat ta technika znajdzie zastosowanie w danej sytuacji. Czy są trudne? Nie odbieram ich w tych kategoriach, ale faktem jest, że uczysz odporności i asertywności, więc czasem rozmowy mają charakter przełomowy – dodaje.

Każdy „wyczynowiec” chce być efektywny w danym miejscu i w danym czasie. Chce spełniać swoje marzenia i chce je spełniać na zawodach. Wymaga to określenia konkretnej filozofii startowej, by tak powstały mindset pozytywnie wpływał zarówno na motywację, silną koncentrację czy gotowość startową zawodnika, jak i na całą jego sportową karierę. Trening mentalny ma ukształtować sposób myślenia sportowca i ma wyposażyć go w zdolność przenoszenia informacji z poziomu słów na poziom ciała. Ma nauczyć go autohipnozy, czyli dobierania słów, obrazów i odczuć tak, by uruchamiały w jego ciele dokładnie takie reakcje, jakich aktualnie potrzebuje. Oddziałując w ten sposób, sportowiec staje się wojownikiem w hipnozie. Potrafi skontrolować własne emocje i wejść w stan koncentracji na własne zawołanie. Konsekwentnie podąża drogą wiodącą go do celu, ponieważ jest pewny swoich umiejętności i odważnie podejmuje swoje decyzje. Zarówno w życiu sportowym, jak i pozasportowym odczuwa szczęście.