Hipnoza w sporcie. O konieczności aktualizacji podejścia do psychologii w polskim wyczynie.

Ktokolwiek powołuje do życia myśl nową, nowe formy i siły, musi spotkać się z oporem dawnych myśli i sił. Choć stworzony do postępu, opiera mu się człowiek już to z lenistwa, już to że się przywiązał do starego i porządku, choćby nowy był lepszy.

Didon

 

Cieszę się, że przybywa wyczynowców skorych do pracy nad umiejętnościami autohipnozy sportowej. Siatkówka, żużel, tenis stołowy, bieganie, kulturystyka, strzelectwo, sztuki walki, MTB, petanque, pływanie mają już swoich przedstawicieli nowego podejścia.

Psychologia w sporcie nie może być tylko koncentracją na oddechu, radzeniem sobie ze stresem, presją i depresją. Zmian wymaga nie tylko mindset sportowców, ale ich rodziców, opiekunów i trenerów. Należy otworzyć oczy i zacząć odkrywać oraz stosować nowe nazewnictwo, metodyki i rozwiązania.

Priming, 10 transowa, odmienne stany świadomości, w tym głębokiej koncentracji, korzystne KAPE czy wprowadzenie regeneracji psychicznej jako jednostki treningowej, to tylko niektóre wymienione zagadnienia warte wdrożenia do polskiej myśli szkoleniowej.

Rok 2023 był mądry i owocny, z przeszkodami, ale rozwojowy. Przed nami konsekwentna praca nad tym, jak umiejętnie przenosić informację z poziomu semantycznego na poziom somatyczny oraz jak szybko przekształcać reakcję psychiczną w pożądaną reakcję fizjologiczną. Niedługo poznacie relacje kolejnych sportowców zadowolonych z wprowadzania nowoczesnych rozwiązań.

 

Do zobaczenia w Nowym Roku!

Justyna Macur


Katarzyna Błasiak: Odkryłam procesy koncentracji na nowo.

Katarzyna Błasiak rok temu rozpoczyna przygodę z psychologią wyczynu w trudniejszym momencie swojej kariery sportowej. Utytułowana zawodniczka odkrywa procesy koncentracji na nowo, a o swoich doświadczeniach z treningiem mentalnym i odczuciach opowiada tak:

Katarzyna Błasiak: Zdecydowałam się na współpracę w momencie, kiedy moja gra przestała mnie cieszyć, w momencie kiedy gdzieś pogubiłam się z moją techniką rzutu, co w efekcie doprowadzało mnie do frustracji. Byłam zagubiona, bo nagle straciłam przyjemność z tego co robiłam do tej pory, a moje rzuty przestały być skuteczne. Zaczęłam analizować to wszystko i stwierdziłam, że przyczyna może „siedzieć” w głowie, dlatego wykonałam telefon i pojawiłam się na spotkaniu.

Justyna Macur: Upłynął ponad rok naszej współpracy. Jak z perspektywy czasu odbierasz zajęcia?

KB: Przyznam, że początkowo podchodziłam do zajęć ostrożnie, może i nawet sceptycznie. Jednak spodobało mi się, jak konkretnie i trafnie odpowiadasz na moje potrzeby, tłumacząc stopniowo mechanizmy rządzące moją psychiką. Z czasem otwierałam się bardziej, a to powodowało, że mogłam rozwijać się mentalnie i zaczęło mieć pozytywny wpływ na mój sport. I wiesz co? Podoba mi się, że mogę opowiedzieć Tobie, co dzieje się ze mną oraz co dzieje się w moim sporcie. Wychodzę stąd "lżejsza", czuję się lepiej i mam rozwiązania na przyszłość.

JM: W jakich obszarach dostrzegasz progres, a w jakich są jeszcze rezerwy?

KB: Progres zdecydowanie postrzegam w adaptacji. Stałam się zawodniczką, która szybciej akceptuje rzeczy, na które nie ma wpływu. Jest to bardzo ważne, bo odczułam, że łatwiej koncentruje mi się wtedy "na jednym", a rzuty odbywają się po prostu w transie. Moje analityczne myślenie zmniejszyło się, co skutkuje tym, że moja gra jest spokojniejsza, a rzuty są płynniejsze i powtarzalne.

JM: A nad czym chciałabyś pracować dalej?

KB: Są rzeczy, które muszę bardziej systematycznie stosować, takie jak rozgrywanie swoich startów w szatni. Chcę dalej uczyć się budowania korzystnego stanu, zarówno przed, jak i w trakcie gry. Moje podejście wymaga dalej poprawek, w tym mindset, jakim się kieruje. Chcę dążyć do stanu, kiedy robię to swobodnie, pewnie, a moje samopoczucie mi sprzyja.

JM: Coś doradziłabyś kolegom i koleżankom po fachu a propos pracy mentalnej?

KB: Żeby dążyli do tego, by mieć z tego fun. Żeby rezygnowali z myślenia negatywnego, bo to naprawdę nic nie daje. Ja na nowo odkryłam koncentrację, wiem co ma na nią wpływ, a co jej przeszkadza. Uczę się nowego sposobu myślenia takiego, który mi sprzyja. Fajnie jest to wszystko wiedzieć.

JM: Dziękuję za rozmowę.


M. Ziółkowska: pozbyłam się problemów blokujących mój sportowy rozwój.

Za mną udany sezon startowy. Pierwszy, w którym czułam się w pełni zdrowa, od ponad 3 lat, czyli od czasu, w którym zaczęłam się zmagać z boreliozą i powikłaniami po tej podstępnej chorobie. Trudno mi było w tym czasie pogodzić się z utratą formy fizycznej, a powrót do zdrowia i normalnych treningów okazał bardzo długim procesem.

Nie lubię wracać do przeszłości, ale pewnie nie jestem jedyną osobą, której podobne problemy zdrowotne utrudniły uprawianie sportu. Zdałam sobie sprawę, że mimo tego, iż był to dla mnie bardzo trudny okres, to wychodzenie z tego stanu okazało się bardzo budujące. Dlatego pomyślałam, że to dobry moment, aby podzielić się tym doświadczeniem.

W 2020 roku jeszcze przed sezonem treningi zaczęły mi sprawiać coraz więcej trudności. Wtedy moją uwagę  zwróciła plama wokół miejsca, gdzie jakiś miesiąc wcześniej zostałam ukąszona przez kleszcza. To był rumień charakterystyczny dla boreliozy. W trakcie i po kuracji antybiotykowej moja kondycja fizyczna dramatycznie się pogorszyła. Problemy oddechowe doprowadziły mnie do stanu, w którym wysiłek fizyczny sprawiał mi wielki ból.

Dlaczego mi się to przytrafiło i kiedy to się skończy?

Mimo iż przez cały czas próbowałam trenować z nadzieją, że ten stan szybko się poprawi, nic takiego nie następowało. W tym czasie chodziłam od lekarza do lekarza, szukając cudownego leku na moje dolegliwości. Jednocześnie brałam udział w maratonach MTB, ale wybierałam te najdłuższe, bo mój aktualny stan pozwalał na utrzymanie średniego tempa nawet przez kilka godzin, ale nie byłam w stanie zwiększyć intensywności. Cały czas żyłam nadzieją, że zaraz wyzdrowieję. To trwało aż do październikowej edycji Bike Maratonu w Świeradowie-Zdrój, gdzie podjazd na Łącznik był dla mnie tak wyczerpujący, że nie byłam w stanie dobrze trzymać kierownicy i na asfaltowym zjeździe wylądowałam na asfalcie, mocno zdzierając sobie skórę na nodze. Chyba dopiero wtedy dotarło do mnie, w jakim fatalnym stanie jest mój organizm.

Czas pogodzić się z sytuacją.

Intensywny wysiłek fizyczny był dla mnie koszmarem a podjazdy stały się dla mnie potwornie trudne. Trudno było mit to zrozumieć i pogodzić się z tym, że jazda rowerem MTB po górach, która była dla mnie zawsze największą przyjemnością, sprawiała mi tyle bólu. Ale nie mogłam przestać kochać gór i marzyć o tym, by znów móc czuć tą przyjemność z pokonywania podjazdów. Szukałam odpowiednich lekarzy, specjalistów, porad w Internecie, rozmawiałam z ludźmi, którzy mieli podobne problemy. Próbowałam zdiagnozować swój stan zdrowia, co nie było łatwe. Na pierwszy rzut oka wyglądałam na osobę zdrową, ale mój organizm nie chciał normalnie funkcjonować podczas treningów.

Jak wrócić do zdrowia?

Zaczęłam intensywnie myśleć, jak mogę wrócić do zdrowia. Czytałam różne książki, artykuły, przesłuchałam wiele podcastów. Wprowadzałam drobne zmiany do codziennego życia (łącznie z tym, że uczyłam się od nowa poprawnie oddychać). Niektóre z tych zmian powodowały, że czułam się lepiej, więc zostawały ze mną na stałe. Energia powoli zaczęła wracać. Podejmowałam się różnych wyzwań, szukałam miejsc, które dobrze wspominałam i wiedziałam, że dadzą mi  zastrzyk pozytywnej energii.

Jedną sytuację zapamiętałam szczególnie. Byłam w austriackim Ischgl na etapówce MTB, gdzie bardzo słabo się spisałam na wyścigach, ale w dzień wyjazdu bardzo chciałam jeszcze raz podjechać do górnej stacji wyciągu Idalp położonej na wysokości ok. 2300 metrów n.p.m. Żeby tego dokonać musiałam wstać o 6 rano, żeby o 7 godzinie zacząć już podjazd na rowerze. Wtedy poczułam (i przypomniałam sobie) jak dobrze na mnie działa takie wczesne wstawanie. Cała wyprawa tamtego dnia była niesamowita: chmury nad doliną, przepiękne widoki, górskie powietrze i skaliste szczyty nade mną. Wtedy zrozumiałam, że mogę spokojnie wrócić do wcześniejszej pory wstawania, co w czasie wychodzenia z choroby było nierealne. Nie dość, że nie byłam w stanie się dobudzić, to przez długi czas czułam, że nie mam siły ani energii do funkcjonowania. Tamten moment był jedną z oznak, że wracam do zdrowia.

Powoli, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, zauważałam powolną poprawę samopoczucia i rosła we mnie wiara w pełny powrót do zdrowia.

Jak zbudować formę po chorobie?

Niestety odbudowanie formy fizycznej okazało się bardziej skomplikowanym procesem. Problemy z szybkim powrotem do dyspozycji sprzed choroby wywoływało frustracje i odbiło się na mojej psychice. Wtedy też rozpoczęłam współpracę z psychologiem sportu Justyną Macur, która pomagała mi zmienić tok myślenia i skoncentrować swoją uwagę na procesie budowania nowej formy fizycznej. Zaczęłam dostrzegać, gdzie mam największe braki treningowe i czego potrzebuję, by przygotować się dobrze do kolejnego sezonu.

Budujący proces.

Sama wiedza o tym, jak trenować, nie wystarcza do zbudowania dobrej formy. Doświadczenia po chorobie nie pomagały mi, bo ta niestety pozostawiła po sobie trwały ślad. Musiałam nauczyć się cierpliwości, potrzebowałam spokoju i wiary w to co robię.

I tak, minionej zimy, krok po kroku, wprowadzałam kolejne zmiany w treningach na rowerze czy siłowni, które pomagały mi czuć się lepiej i w efekcie solidnie przygotować się do sezonu. W kontekście tych ostatnich lat, powrót do rywalizacji w Elicie na międzynarodowych zawodach był dla mnie całkiem nowym, ekscytującym doświadczeniem. Ukończenie trzech edycji Pucharu Świata w maratonie MTB czy start w Mistrzostwach Świata w Maratonie MTB w Glasgow jeszcze rok temu wydawało mi się zupełnie nierealne.

Oczywiście nie jestem jeszcze całkowicie zadowolona ze swojej formy sportowej, czuję, że jest jeszcze sporo do poprawy. Jednak największym sukcesem dla mnie jest powrót do zdrowia :) oraz fakt, że pozbyłam się problemów blokujących mój sportowy rozwój i równowagę emocjonalną.

W najbliższym czasie znów rozpocznę przygotowania do następnego sezonu! Parę wyzwań wciąż jeszcze czeka!

Michalina Ziółkowska


Bartek Przedwojewski: Nie zawierzam biegu losowi, wolę mieć nad nim kontrolę.

Justyna Macur: Gdybyś porównał siebie z pierwszego spotkania z dzisiejszym Bartkiem to..

Bartek Przedwojewski: Od czasu naszego pierwszego spotkania stopniowo zmieniam podejście do biegania i swojej kariery. Koncentruję się na procesie, wyciągam wnioski i go modyfikuję. Dzisiaj skupiam się na sobie i na słuchaniu swojego ciała. Modyfikuję na bieżąco treningi, otwarcie rozmawiam z trenerem o swoich uwagach i zmianach. Kiedyś tego nie robiłem...

Trafiłem do Ciebie w trudnym dla mnie czasie. Coś wcześniej poszło nie tak. Zrozumiałem, dlaczego doszło do przetrenowania. Dzisiaj stawiam swoje cele inaczej, postawiłem na bieganie, mam większy spokój i radość z tego co robię.

JM: Jak wygląda to w praktyce, możesz powiedzieć coś więcej czytelnikom?

BP: Trening mentalny wpłynął na moją wydajność. Największy problem był z tym, jak i jakie jednostki treningowe realizować w trakcie trwania sezonu, pomiędzy startami. Stąd głównym celem na ten sezon było biegać równo i powtarzalnie. Dobrze jest nauczyć się słuchać swojego ciała, by mądrze zarządzać jednostkami treningowymi. Dobrze jest być uważnym, na to co się myśli i jak podchodzi do swojego startu, bo myśli wpływają na ciało...

Nie chcę żyć wynikami, oczekiwaniami. Zanim wystartuję wchodzę w określony stan. Dbam o to, by wystartować w stanie, który mi sprzyja. Kiedy jestem niespokojny, szukam przyczyny i reguluję to. Programuję się poprzez wizualizację biegu np. planując intensywność na poszczególnych odcinkach. Nie zawierzam biegu losowi, wolę mieć nad nim kontrolę. Zamiast tego określam sobie zadania, które chcę wykonać na trasie. Dzięki temu jestem spokojny, o to co chcę zrobić, bo na te rzeczy mam wpływ. Następnie pobudzam się, po to by konsekwentnie i odważnie realizować swoje założenia!

JM: Dziękuję za rozmowę.

(zobacz wpis z 18 kwietnia Bartek Przedwojewski: bieg wygrywa się w szatni.)


Krystian Wolski o psychologii w kulturystyce.

Krystian Wolski: Jestem zadaniowcem, więc potrafię postawić sobie cel i do niego dążyć. Jednak trening mentalny pomógł mi zrozumieć wiele spraw mających wpływ na realizację swoich założeń, zarówno na treningach, w sezonie startowym, jak i w życiu.

Justyna Macur: Jesteśmy na początku naszej współpracy. Rozkręcamy się, stopniowo, mądrze i konsekwentnie realizujemy kolejne treści szkoleniowe. Przekonuje Ciebie coś szczególnego?

KW: Przekonują mnie takie zagadnienia, jak myślenie zadaniowe, umiejętność koncentracji na sobie, a także gospodarowanie własną energią. To powoduje, że jestem zarówno spokojniejszy, jak i powtarzalny.
W ogóle zmieniłem postrzeganie na wiele rzeczy, w tym na całą psychologię w sporcie – tak jak ty – na kulturystykę.

JM: Zgadza się. Uczymy się nawzajem od siebie. Każdy z nas jest specjalistą, a jednocześnie tworzymy siebie nawzajem. Znasz mnie oraz moją filozofię - im bardziej jesteś kompletny, tym łatwiej.

KW: Tak, to też mnie przekonuje – dążyć do bycia wszechstronnym. Analizując bieżący sezon startowy dostrzegam rezerwy u siebie. Dużo jeszcze mogę zmienić, zarówno w treningach, jak i w podejściu w sezonie startowym. Podoba mi się, że jest na to plan oraz że podchodzisz do tego całościowo. A poza tym lubię tu przychodzić, uczyć się i rozwijać, chociaż  te rozmowy są czasem bardzo wymagające.

JM: Zgadza się, ale moim zdaniem tylko takie rozmowy rozwijają. W ten sposób chcę Ciebie nauczyć uważności na swoje myśli i emocje, bo te mają bezpośredni wpływ na ciało i wykonanie. Celem jest mistrzowski mindset oraz umiejętność autohipnozy sportowej. Bazuję na doświadczeniach innych wyczynowców, wiem co u nich się sprawdziło, poza tym ich rozwiązania są przebadane w świecie nauki.

KW: Zdążyłem w tym sezonie to odczuć, że to faktycznie działa. Odkąd trenuję mentalnie zmieniło się moje postrzeganie, na to w jaki sposób osiągać w sporcie to, do czego dążę. W konsekwencji zawężyłem swoją uwagę do spraw istotnych, a jako zawodnik skupiam się na sobie oraz mam większe poczucie wpływu i kontroli na swoje działania.

cdn.


Emilia Kijok spełnia swoje marzenia.

O multimedalistce, u której zaangażowanie oraz mądra praca powodują, że staje się wszechstronnym sportowcem, a medale Mistrzostw Polski, Mistrzostw Europy oraz Mistrzostw Świata są konsekwencją wiernie obranej wizji:
  • "Staraj się raczej wywołać w sobie wyobrażenie przeciwne, piękne oraz prawdziwe, a przegnać owo niekorzystne. Gdy już przywykniesz do takich zmagań, zobaczysz, jakie przez to u Ciebie wyrobią się ramiona, a jakie muskuły, a jakie siły. Ten jest zapaśnikiem rzeczywiście wytrawnym, kto się ćwiczy w walce z złudnymi wyobrażeniami!"
  • Na spełnianie sportowych marzeń nigdy nie jest za późno! Marzenia zamieniasz na cele i konsekwentnie podążasz drogą, mądrze planując swój rozwój. To proces zarówno trudny, długotrwały, jaki i przynoszący owoce w postaci doświadczenia, umiejętności i cennych refleksji, by następnym razem zrobić inaczej. Zdeterminowany pracujesz na rzecz wszechstronnego siebie, bowiem wiele czynników składa się na high performance.
  • Na tej drodze trzeba być szczęśliwym, bo złość, rozżalenie czy smutek nigdy nie będą dobrą chemią dla ciała. By móc stać się wojownikiem przełamujesz w sobie lęk, tak by zacząć czuć się odważnie. Wiedząc, że jesteś przygotowany i potrafisz zrobić swoje, pojawia się zawężenie do wykonania zadania, krok po kroku. Cierpliwość i konsekwencja rodzi wewnętrzny spokój. A na koniec pobudzasz się, bo robiłeś to powielokroć i chcesz to zrobić dobrze, i chcesz to zrobić dobrze właśnie teraz!

Bartek Przedwojewski: bieg wygrywa się w szatni.

Justyna Macur: Jak z perspektywy czasu postrzegasz trening mentalny?

Bartek Przedwojewski: Trening mentalny – dzisiaj – jest dla mnie wyznaczaniem właściwej drogi, którą chcę podążać. Jest ujęciem całościowym mojej sportowej kariery. Nie żyję tylko z sezonu na sezon, bowiem wiem czego chcę w dalszej perspektywie czasowej. To podejście daje mi spokój, robię to co chcę i świadomie oraz z pełną odpowiedzialnością robię to, co jest dla mnie dobre. Wcześniej nikt mnie nie uczył, jak budować nastawienie do swoich biegów przed zawodami. Odkąd wprowadziłem trening psychologiczny zauważyłem, że jestem spokojniejszy, szczęśliwszy i po prostu zacząłem skupiać się na sobie.

JM: Powiedziałbyś więcej, które techniki bądź rozwiązania przekonały Ciebie najbardziej?

BP: Przekonuje mnie podejście, że bieg wygrywa się w szatni. Odpowiada mi także umiejętne gospodarowanie energią, zarówno tą mentalną, jak i fizyczną. Jest połowa sezonu, a ja czuję się świetnie i mam ciągły głód. Poza tym lubię programować swój bieg poprzez wizualizację, a ściślej priming. Na nowo odkryłem też, o co chodzi z koncentracją w sporcie.

JM: A co ze stresem, o który często pyta się wyczynowców?

BP: Nauczyłem się, że stres można odczuwać na wiele sposobów. Najgorszy jest ten stan, kiedy się obawiasz, nie chcesz bądź unikasz startu lub jakiegokolwiek myślenia o starcie. Dobrze jest pracować nad podejściem i stanem, który generuje z jednej strony wewnętrzny spokój, a z drugiej masz ochotę wystartować. Możesz nawet odczuwać lekki lęk, ale odwaga dominuje i ten stres jest z pewnością pozytywny. Z tym stanem biegniesz – odważny i pobudzony - realizując krok po kroku wcześniej ustalone założenia.

JM: Efekty pracy mentalnej są zauważalne przez Ciebie, otoczenie?

BP: Moja przemiana polega na tym, że stałem się dojrzalszym zawodnikiem. Poza tym jestem teraz spokojniejszy, szczęśliwszy i bardziej otwarty. Jestem w tym miejscu, w którym chciałem być od zawsze, ale dopiero teraz sprawia mi to ogromną radość. Stałem się uważny na to, co myślę i czuję. Zmieniłem podejście do swojej kariery i biegania, a moje zaangażowanie w proces wzrosło. Świadomie planuję oraz modyfikuję treningi i mam dużo energii.

JM: Co powiedziałbyś sportowcom, którzy zastanawiają się jeszcze nad wprowadzeniem treningu mentalnego?

BP: Droga na szczyt może zajmować jakiś czas. Spraw, aby trwało to krócej, szybciej, mądrzej. Podczas spotkań dowiedziałem się, jak rozumieć procesy, które odpowiadają za moją wydajność. Zauważyłem, że będąc świadomym sportowcem mogę jeszcze bardziej wpłynąć na przebieg mojej kariery. Te zajęcia scalają i uporządkowują wiele spraw, co sprawia, że ta droga staje się przyjemna.

cdn.


Natalia Bajor i jej trening mentalny.

Psychologia w sporcie wyczynowym jest już mocno ukierunkowana na działania specjalistyczne. Wymaga od zawodnika wysokich umiejętności intrapersonalnych. Opanowanie kunsztu  mistrzowskiego myślenia nie jest łatwe, zdecydowanie wymaga znajomości wiedzy psychologicznej, treningu i czasu. Natalia Bajor, debiutująca na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio, multimedalistka mistrzostw Polski w tenisie stołowym, zarówno w grze pojedynczej, jaki i zawodach drużynowych, w
rozmowie ze swoim psychologiem sportu, opowiada o pracy nad sferą mentalną.

Justyna Macur: Minął rok od naszego pierwszego spotkania. Z perspektywy czasu, jak dzisiaj odbierasz trening mentalny?

Natalia Bajor: Zanim do Pani trafiłam, moje postrzeganie treningu mentalnego wiązało się głównie z chodzeniem do psychologa i rozmowami o problemach. Faktycznie, na początku opowiadałam o sobie, swojej sytuacji sportowej czy życiowej. Jednak z czasem poczułam, że chodzi o coś więcej. Na początku byłam zaskoczona Pani pytaniami, poleceniami czy zadaniami. W ogóle początki naszej współpracy odbieram jako trudne dla mnie. Nigdy wcześniej nikt nie pytał mnie o to, co Pani. Nigdy też nie wykonywałam takich psychologicznych ćwiczeń. Dzisiaj już wiem, że każde nasze spotkanie ma swój cel, a ja mam wytrenować jakąś mentalną umiejętność.

JM: Rozumiem, że początki były trudne. Co zatem powoduje, że kontynuujesz trening mentalny?
NB: Myślę, że nasze rozmowy. Każda z nich uświadamiała mnie w wielu kwestiach. Lubię też posłuchać Pani opinii, czy wskazówek. Często powodowały, że było mi lżej, moje samopoczucie stawało się lepsze. Wychodziłam z gabinetu z nowymi treściami i odczuciami. Potem wdrażałam te rozwiązania, a dzisiaj mam pewność, że są skuteczne.

JM: Zawsze pytam o to swoich podopiecznych, zapytam więc też Ciebie. Czy to czego się uczysz i doświadczasz podczas naszych spotkań, ma jakieś przełożenie na Twoją grę?
NB: Może zabrzmi to banalnie, ale dzisiaj koncentruję się na grze. Wcześniej moją uwagę pochłaniali inni ludzie, zawodniczki, jakieś oczekiwania czy widownia. Dzisiaj jestem na meczu, na grze. Mam też sygnały z zewnątrz, że lepiej zachowuję się przy stole (śmiech). Chodzi mi o to, że moja postawa stała się dojrzalsza. Ludzie widzą moje dobre nastawienie i skupienie na grze. Tak, zmieniło się moje zachowanie, zmieniła się moja gra. Poza tym, obserwuję u siebie większą motywację, chce mi się pracować nad sobą i nad moją grą.

Ogromne znaczenie w przygotowaniu psychologicznym ma umiejętność budowania nastawienia do danych zawodów czy samej gry. Natalia debiutuje na Igrzyskach, a debiut zawsze oznacza pewnego rodzaju niewiadomą, związaną z działaniem w nowej, więc tym samym, trudnej sytuacji. Rozwiązania przynoszą techniki opracowane na podstawie aktualnej wiedzy i relacji doświadczonych olimpijczyków. Jak jeszcze wpłynął trening mentalny na grę Natalii? Zawodniczka dodaje:

NB: Ten rok uświadomił mi, jak wiele można zmienić samym nastawieniem. Zdaję sobie sprawę, że mówię o sprawach oczywistych i wszyscy słyszeliśmy o pozytywnym podejściu. Ale nie wystarczy sobie powiedzieć, żeby myśleć pozytywnie. Chodzi o coś więcej, o konkretną i zaawansowaną umiejętność. Na początku zaskoczyła mnie wiedza, o tym jak budować to nastawienie. Potem zadania i ćwiczenia, które wykonywałam pokazały mi, jak to nastawienie jest istotne. Dzisiaj buduję swoje nastawienie. Mentalnie przygotowuję się do każdej akcji. Przykładowo zanim odbiorę serwis, moje myśli i wzrok zawężam do wybranego punktu. Poza tym, przed wylotem do Tokio, postanowiłam sobie, co chcę tam zrobić i nastawiłam się na obserwację siebie w najważniejszej dla sportowca imprezie. Po powrocie wyciągnęłam cenne wnioski, z których chcę korzystać na arenie międzynarodowej.

Na zakończenie naszej rozmowy, pytam o najbliższe cele i zadania, jakie postawiła sobie zawodniczka:

NB: Mam ochotę pracować dalej. Jestem mocno zmotywowana. Moim celem jest doskonalenie się w każdej z tych sfer: technicznej i mentalnej. Mam ochotę posprawdzać się w turniejach rangi mistrzowskiej. Widzę siebie grającą na przestrzeni lat. To mnie napędza, a właściwie nakręca mnie coraz większa świadomość, jak wiele mogę jeszcze u siebie polepszyć. Wiem, że będziemy teraz pracować nad szybkim wchodzeniem w trans, nie potrafię tego jeszcze tak w pełni, ale cieszę się, że niebawem tego dokonam.


Protasiewicz stosował hipnozę. Sam zdziwił się efektami.

45-letni Piotr Protasiewicz ma za sobą jeden z najbardziej udanych sezonów w ostatnich latach, a znaczną poprawę wyników zawdzięcza nie tylko dobremu sprzętowi, ale także zastosowaniu zupełnie nowych technik treningu mentalnego. Jak sam przyznaje zmiana podejścia do zawodów i zachowania w trakcie kolejnych meczów pomogły mu nie tylko lepiej startować, ale także podejmować lepsze decyzje przy dobieraniu ustawień motocykla.

– Parę lat temu nawet bym nie pomyślał o tym, że będę rozmawiał z Tobą na tematy związane z hipnozą. Teraz dostrzegam, jak zastosowane rozwiązania przekładają się na moją jazdę. Mam coraz większą swobodę w tym, co robię. Jestem głodny wyzwań, a podejmowanie ich uszczęśliwia mnie. Jestem coraz bardziej otwarty i chcę się uczyć. Chciałbym zmienić parę rzeczy w swoim podejściu do zawodów i wypracować powtarzalność, bo choć zawody są różne, to moje podejście do nich ma byd zawsze takie samo. Chciałbym szybciej i na własne zawołanie wchodzić w stan hipnozy sportowej. Jest jeszcze kwestia związana z moim teamem, ale poczyniłem już stosowne kroki. Wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, że emocje czy atmosfera w teamie może mieć tak duży wpływ na dobór ustawień czy moją jazdę – przyznaje Piotr Protasiewicz, żużlowiec RM Solar Falubazu Zielona Góra.

Jakie zatem rozwiązania i techniki treningu mentalnego już znalazły swoje zastosowanie w przypadku Protasiewicza? – Efektem mojej pracy mentalnej jest to, że potrafię szybko i trafnie nazwać to, co się dzieje ze mną, torem czy sprzętem. Mam tutaj na myśli przyznawanie się do swoich błędów, szczerość wobec siebie, rozróżnianie rezerw. Jedne rezerwy siedzą przecież w głowie, inne związane są z ustawieniami. Poza tym czekając na mecz realizuję pewien scenariusz, który pomaga mi odpowiednio się nastawić. Wpływa to potem na moją koncentrację, a tym samym na bycie „tu i teraz”. To przyjemne uczucie, kiedy zawężam swoją uwagę, skupiając się na jednym i mając poczucie „wyłączenia się”. To wyjątkowy stan, bo już wiem, że przekłada się on na moje emocje, skuteczność i wynik – dodaje.

Trening psychologiczny sportowca może dotyczyć typowo technicznych kwestii. W ostatnim czasie obraliśmy z Protasiewiczem kierunek „nieanalitycznego startowca”, gdzie praca mentalna w głównej mierze skupiała się na jego startach spod taśmy. W tym celu zastosowaliśmy techniki hipnotyczne. Hipnoza to stan naturalnej podwyższonej koncentracji. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że wymaga ona silnego skupienia, a nie snu. Pojawia się przy wzmożonej koncentracji i rutynowych czynnościach. W stanie hipnozy potencjał uwagi kierowany jest na określone bodźce, a charakterystyczne zawężenie świadomości sprzyja podatności na sugestie oraz staje się przyczyną psychicznych i fizycznych osiągnięć. Dzięki umiejętności bycia podatnym na własną sugestię, zawodnik potrafi sprawnie i bezproblemowo wywołać u siebie potrzebne reakcje, takie jak zawężenie koncentracji czy szybki czas reakcji pod taśmą startową.

– Kiedy jestem „analityczny” i rozmyślam o wielu rzeczach, to wiem, że nie będę skuteczny. Dlatego moim celem jest wykonywanie zadań będąc „w tym” oraz „tu i teraz”. Skupiam się wtedy na danej chwili, a moja koncentracja zawęża się i nabiera jakości transu (hipnozy). Co do momentu startowego, to wiem, że go poprawiłem i mam świadomość, że refleks zależy od mojego nastawienia. Odkryłem, że w moim przypadku, to właśnie nastawienie ma wpływ na moją reakcję pod taśmą, a nie choćby wiek – przyznaje żużlowiec, który wspólnie ze swoim zespołem zajął w PGE Ekstralidze czwarte miejsce.

Jak więc możliwe, że u tak doświadczonego zawodnika pojawiły się tak dobre efekty współpracy? Okazuje się, że znacząca poprawa może przyjść przy zastosowaniu kilku technik, ale kluczową rolę w treningu mentalnym odgrywa rozmowa.

– Z jednej strony spotkania z Tobą skupiają się na rozmowach i wówczas wychodzę z gabinetu oczyszczony, z nowym nastawieniem. W efekcie mniej analizuję, nabieram pewności, moja motywacja rośnie. Poprzez takie rozmowy nauczyłem się szybkiego „odnajdywania się”, wychodzenia z przysłowiowego sportowego dołka, sprawnego diagnozowania zarówno siebie, jak i sytuacji. Potrafię wskazać przyczynę i umiejscowić ją albo w swojej formie, albo w motorach, albo w innych czynnikach zewnętrznych. Z drugiej strony, trening mentalny odbieram jako typowy trening, czyli wykonywanie konkretnych ćwiczeń psychologicznych i dążenie w nich do konkretnego rezultatu – dodaje na zakończenie Protasiewicz, który już za chwilę rozpocznie przygotowania do swojego 30. sezonu w elicie.

Podczas rozmów sportowiec, z pomocą psychologa, ujawnia swój sposób myślenia. Z kolei wspomniany system myśli i przekonań wskazuje na mechanizmy, które mogą wpływać na sprawność zawodnika. Rozmawiając tworzymy mindset (z ang. sposób myślenia, nastawienie) sprzyjający technice, koncentracji, refleksowi, zdrowiu, karierze sportowej i szczęśliwemu życiu. Być może jest tak, że jeszcze niektórzy sportowcy obawiają się takich rozmów. Być może dla niektórych są trudne. Zapytałam Protasiewicza, jak on odbiera nasze konwersacje.

– Mogę się wygadać, w efekcie jest lżej, a poza tym wychodzę z większą wiarą, bo zawsze na końcu tych wywodów obieramy kierunek działań. Cenię sobie, w jaki sposób prowadzisz rozmowę. Dociekasz, rozróżniasz, szybko nazywasz, jesteś trochę jak dobra wróżka. Wypytujesz mnie o kwestie techniczne i sprzętowe, a potem trafnie podajesz argumenty, dlaczego akurat ta technika znajdzie zastosowanie w danej sytuacji. Czy są trudne? Nie odbieram ich w tych kategoriach, ale faktem jest, że uczysz odporności i asertywności, więc czasem rozmowy mają charakter przełomowy – dodaje.

Każdy „wyczynowiec” chce być efektywny w danym miejscu i w danym czasie. Chce spełniać swoje marzenia i chce je spełniać na zawodach. Wymaga to określenia konkretnej filozofii startowej, by tak powstały mindset pozytywnie wpływał zarówno na motywację, silną koncentrację czy gotowość startową zawodnika, jak i na całą jego sportową karierę. Trening mentalny ma ukształtować sposób myślenia sportowca i ma wyposażyć go w zdolność przenoszenia informacji z poziomu słów na poziom ciała. Ma nauczyć go autohipnozy, czyli dobierania słów, obrazów i odczuć tak, by uruchamiały w jego ciele dokładnie takie reakcje, jakich aktualnie potrzebuje. Oddziałując w ten sposób, sportowiec staje się wojownikiem w hipnozie. Potrafi skontrolować własne emocje i wejść w stan koncentracji na własne zawołanie. Konsekwentnie podąża drogą wiodącą go do celu, ponieważ jest pewny swoich umiejętności i odważnie podejmuje swoje decyzje. Zarówno w życiu sportowym, jak i pozasportowym odczuwa szczęście.


Skierka: bariery czasowe złamałem mentalnie.

Jakub Skierka sięgając po kolejne życiówki, skutecznie przedziera się na seniorskim szlaku. Systematyczny w ciężkim i mądrym treningu, zarówno w tym fizycznym, jak i mentalnym, motywowany jest celem zdobywania medali na międzynarodowych basenach. Kiedy jest dobry moment, by rozpocząć trening mentalny? Przede wszystkim wtedy, kiedy sportowiec chce zdobywać światowy top oraz wtedy kiedy odczuwa taką gotowość. Zapytałam Kubę jak on, z perspektywy dwóch lat naszej współpracy, odbiera początki pracy mentalnej. Okazało się, że zapamiętał je bardzo dobrze.

– Pamiętam pierwsze nasze spotkanie, kiedy wręcz ściskało mi gardło. Wraz z kolejnym Pani pytaniem ściskało coraz bardziej i jeszcze mocniej musiałem tłumić płacz. Przyszedłem wtedy w momencie, kiedy moje sprawy osobiste nie układały się najlepiej. Potem było jeszcze jedno takie spotkanie, kiedy musiałem dotknąć jakiejś swojej mentalnej granicy. Ale wtedy to już płakałem, nie tłumiłem emocji, a Pani zapewne musiała w jakiś sposób, zdiagnozować moją odporność. Te rozmowy pamiętam najbardziej. Były ważne, może nawet kluczowe. Pomogło to, że mogłem się wygadać, a potem było już tylko lepiej – wspomina Skierka.

W trakcie rozmów psycholog pokazuje sportowcowi mechanizmy odpowiedzialne za jego subiektywne interpretowanie wydarzeń życiowych czy sportowych. Znajomość oraz szybka diagnoza wspomnianych myślowych schematów przydaje się potem zawodnikowi w budowaniu jego filozofii startowej, a także w wywoływaniu u siebie różnych stanów, między innymi gotowości startowej. W tej kwestii Skierka zdobył już pewne umiejętności.

– Nauczyłem się kontrolować siebie. Kiedyś dawałem się ponosić emocjom i to nie tylko swoim. Często sam siebie dołowałem. Dziś na to reaguję i zmieniam swoje odczucia. Przede wszystkim, kocham to co robię, więc postanowiłem częściej się cieszyć, uśmiechać. Kiedy jestem zły albo smutny, skupiam swój umysł na celu, jaki sobie postawiłem, a to z kolei potrafi szybko uruchomić we mnie chęci, by kroczyć do przodu. Potrafię zmienić bieg swoim myślom, tak że pojawia się dobry humor i ogromna motywacja, by iśd dalej. To nie jest jeszcze idealny stan, jaki chciałbym osiągnąć, ale cały czas szkolę się w tym zakresie – opisuje.

Za każdym razem, kiedy sportowiec solidnie wykonuje swoją pracę mentalną, nie sposób nie zauważyć jego nowych psychologicznych zdolności.

– Mój trener już wie, że kiedy towarzyszy mi dobry humor na starcie, to jestem lepszym zawodnikiem. Lepiej działam, kiedy jestem radosny i pewnie dlatego pilnuje, bym się uśmiechał. Jeżeli chodzi o mnie, to mam poczucie, że się zmieniłem. Potrafię zmienić swoje nastawienie, kiedy jestem na treningu, czy biorę udział w zawodach. Oczekując startu żyję innymi celami niż kiedyś. Mam świadomość, że zmiana własnych oczekiwań wpłynęła na moje czasy – dodaje pływak. Trening i start dzieją się w odmiennych stanach umysłu i głównie z tego powodu koncentracja potrafi przybrać różne oblicza. Podstawowym zadaniem sportowca jest odnaleźć drogę do koncentracji, podejmując wysiłek szybkiego zaadaptowania się do okoliczności, w których przyszło mu działać, jednocześnie kontrolując swój poziom emocji. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, jak ogromny wpływ mogą mieć emocje na działanie sportowca, chociażby z tego powodu, że dla organizmu są zawsze jakąś mieszanką substancji chemicznych. Które emocje dają dobrą chemię ciału, by mogło się skupić? O jednej wspomniał już Skierka – to z pewnością jest radość.

– Obecnie wyzwaniem dla mnie są treningi koncentracji i odnajdywanie drogi do hipnozy. Czasem, zamiast trenować mentalnie, wolałbym zrobić sto pompek (śmiech). Ale jak już wejdę w trans, to wszystko co się dzieje w tym stanie, przychodzi mi z łatwością, czuję to i pojawiają się dobre emocje. Lubię ten stan koncentracji na sobie, na swoim starcie. Spotkania z psychologiem sportu pokazały mi, jak bardzo jestem podatny na własne sugestie. Odkryłem, że mam łatwość podążania za moimi słowami, które z kolei silnie na mnie wpływają, na to jak wykonuję zadania na basenie, czy na to jak podchodzę do swoich startów. To odkrycie spowodowało, że ja sam zacząłem się zmieniać. Dzisiaj przyglądam się swojemu nastawieniu i kiedy tylko tego potrzebuję zmieniam swoje myśli i emocje – zapewnia Skierka. W pracy mentalnej zmierza się do pojawienia się u sportowca konkretnych umiejętności intrapersonalnych, w tym zdolności poddawania się własnej sugestii. Umiejętność ta pozwala na szybkie wywoływanie u siebie określonych odczuć i poziomu pobudzenia. Te warunkują wchodzenie w stan silnej koncentracji. Chodzi o wyjątkowy stan wewnętrznego skupienia. Stan kiedy wyłączasz analityczny umysł, kiedy łączysz się z warunkami, w których przyszło ci działać. Kiedy myślisz tylko o swoim zadaniu, w efekcie stając się czynnością. Stan o którym mowa nazywam hipnozą sportową i konsekwentnie pracujemy nad nim ze Skierką.

– Mam wrażenie, że raczkuję i jestem na początku całej tej przygody z hipnozą sportową. Wiem, że możemy jeszcze sporo zrobić w tym temacie, co mnie bardzo cieszy. A pomyśleć, że kiedyś podchodziłem do tego sceptycznie i długo musiała mnie pani do tego przekonywać. Dzisiaj mam świadomość, że bariery czasowe złamałem mentalnie. Mój plan jest taki, że chcę się zmieniać i zmieniać swój sposób myślenia. Chcę się nauczyć szybko wchodzić w stan hipnozy – mówi grzbiecista. Na koniec zapytałam Kubę o jeszcze jedną rzecz, a mianowicie o to, jak odbiera swoje przygotowanie do ścigania się z najlepszymi, w których to startach chodzi przecież o to, by zrobić konkretny czas, zdobyć wymagane minimum czy uzyskać kwalifikację. – Jestem przygotowany, zarówno fizycznie, technicznie, jak i mentalnie. Potwierdzają to moje czasy. Dobrze wykonuję swoją pracę oraz wiem jak podchodzić do swoich startów. W takiej sytuacji nie pozostaje mi nic innego, jak bycie spokojnym o swoją formę – mówi.

Czy to nie jest tak, że każdy sportowiec chce być efektywny nie tyle na treningach, co na zawodach? Czy to nie jest tak, że chce być skuteczny właśnie tu i teraz, mając do dyspozycji jedną próbę? Skoro tak jest, to kluczowe w treningu mentalnym staje się nauczyć sportowca, by był wydajny (jeżeli tego chce) w danym miejscu i w danym czasie.